niedziela, 25 maja 2014

#3 Harry

Wiecie jak to jest kiedy otaczają was ludzie,  których kochacie i wiele znajomych,  kiedy wychodząc z domu uśmiechasz się szeroko i szmiejesz się ze wszystkiego a w nocy wylewasz gorzkie łzy nad swoim życiem? Nie? Ja wiem bo moje właśnie tak wygląda. Budzę się rano fałszywie uśmiecham cały dzień żeby wrócić później do domu i płakać jak dziecko.
Ten dzień zapowiadał się tak samo jak każdy. Wstałam z łóżka i powłokłam sie do łazienki. Zjadłam śniadanie i wyszłam do szřkoły wkładając słuchawki do uszu. Szłam tak i rozmyślałam nam życiem i wtedy dotarły do mnie słowa piosenki.

You can't always get what you want 
I to wywołało u mnie dziwny atak histerii. Mogę. I zrobię to co chce. Myślałam o tym od jakiegoś czasu, ale miałam rodzinę, przyjaciół w Polsce nie chciałam ich zostawić. Aż do teraz. Nie zastanawiałam się długo. Zaczęłam biec w stronę  londyńskiego Tower Bridge i wpadłam na kogoś. Nie interesowało mnie to jak w tej chwili wyglądam i tak chciałam umrzeć. Właśnie teraz. Gdy spojrzałam kto to jest uśmiechnęłam się przez łzy.
- jak to miło pod koniec życia spotkać swojego idola -powiedziałam do Harry'ego Styles'a i rzuciłam się biegiem.
Przeszłam przez barierki. Rzuciłam za siebie plecak i puściłam się jedną ręką. Potem drugą. Zamknęłam oczy poczułam wiat. Już czułam się jak bym leciała. Wiedziałam ze chcę to zrobić.  W chwili gdy zdecydowałam się wykonać krok do przodu ktoś złapał mnie w pasie.  Bardzo mocno.
- puść mnie. Błagam! - krzyknęłam dławiąc się łzami.
-nie - odpowiedział mi męski głos- każde życie ma jakiś sens. Twoje też.
-skąd możesz to wiedzieć nie znasz mnie. Puść. Ja nienawidzę swojego życia i chce z nim skończyć.-usłuszałam swój zdesperowany głos.
- nie ma takiej opcji. Nie zrobię tego. Nie pozwalam Ci się zabić- to powiedziawszy przyrzucił mnie przez barierki i obrucił twarzą do siebie.
- nie rób tego. Proszę -powiedział trzymający mnie... Harry? On chce mnie uratować? Przecież ja nie jestem nikim waznym. Harry wziął mój plecak na ramię i mnie na ręce. Przeraziłam się niee byłam lekka.
- sama mogę iść a tobie jeszcze coś się stanie. Jestem za ciężka nie dzwigaj mnie-powiedziałam i chcialam się wyrwać ale on tylko mocniej mnie tylko złapał.
- nie jesteś-powiedział tylko i niósł mnie dalej. Nie obyło się bez widowni, dziwnych spojrzeń i paparatzzi ale on nic sobie z tego nie robił.
Posadził mnie do swojego wozu nadal placzącą. I bez słowa zawiózł do swojej willi. Pomógł mi wysiąść, wziął moje rzeczy i puścił przedem. Otworzył drzwi.
- chcesz się położyć a może iść do salonu?  Jesteś głodna, spragniona? -spytał z troską patrząc głęboko w moje oczy
-yhym - powiedziałam nadal placząc
-czy ja Cię przytulę to nie zgłosisz mnie na policję jako gwalciciela? -chyba chciał mnie rozbawić. Ale nie byłam w nastroju do żartów.  Nic nie mówiąc mocno wtuliłam się w jego tors. On trzymał mnie tak mocno jakbym miała uciec z piskiem kiedy tylko rozluźni uścisk.
Nie puszczają mnie usiadł na kanapę.
- a teraz mi powiesz co cie skłoniło do samobójstwa? - spytał cicho.
-j-ja- chlipałam- no bo to wszystko mnie przerosło.
Nie pośpieszał mnie tylo spokojnoe czekał az sama mu powiem.
- jestem w Londynie całkiem sama. Już pół roku. W szkole mnie nie lubią a ja-ja potrzebuje przyjaciół. Jestem tu taka samotna. Robienie dobrej miny do złej gry już mnie znudziło ale w Polsce też nie byłam szczęśliwa.
-w takim razie mam dla Ciebie kilka dobrych wiadomości-powiedział Harry- po pierwsze od dzisiaj ja jestem Twoim przyjacielem. po drugie to zyskasz tez resztę 1D jako przyjaciół a po trzecie to nie chce się przechwalać czy coś ale uratowałem Ci życie a nawet nir wiem jak masz na imię.- uśmiechnął się przeuroczo.
-jestem [t.i].
-bardzo mi miło Cię poznać [t.i] a teraz idę do kuchni zrobić coś do jedzenia i nie interesuje mnie czy jesteś głodna bo i tak to zjesz niunia rozumiemy się? -powiedział groźnym tonem ktory w jego wykonaniu wyglądał przekomicznie ze się roześmialam.
-tak jest-zasalutowałam.
-noo grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się filuternie mrużac oczy- a tak przy okazji to pięknie się śmiejesz. Na moją twarz wpłynęły piekące rumieńce wiec spuścił twarz by włosy je ukryły.
-to co robimy to jedzenie? - wydukałam speszona ruszając w stronę wyjścia z salonu i -o dziwo- trafiłam do kuchni która byla na przeciwko.
-może tosty?

- jestem za- odpowiedziałam. Uwielbiam gotować wiec od razu zabrałam się za gotowanie. Sprawnie poruszałam się po kuchni aż w końcu zaczęłam zastanawiać się co robi Harry. Odwróciłam się.  Chłopak siedział przy dębowym stole i patrzył na mnie jak na obrazek. Zarumieniłam się i spuscialm głowę.  

- czemu na mnie patrzysz? -wydukałam. 

- bo jesteś bardzo piękna- odpowiedział spokojnie. Zarumieniłam się jeszcze bardziej o ile to było możliwe. 

- nie prawda- powiedziałam. Harry wstał i podszedł do mnie szybko. 

-jesteś najpiękniejszą dziewczyna jaką znam- powiedział i złapał mój podróbek w palce zmuszajac mnje tum samamym bym na niego spojrzała. - i ja cię kocham. - oznajmił po czym wpił się z namiętnością w moje usta. 

- ja ciebie też Harry -odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 



Dziękuję za wszystkie wyświetlenia♥ Chętnie widziane komentarze :)

piątek, 16 maja 2014

#1 Zayn cz.1

Była 14:40 w piatek skończyłaś właśnie lekcje i chciałaś zdążyć na autobus który był za 10 minut. Mieszkałaś w Londynie juz jakiś rok.  Byłaś w klasie maturalnej. Wiedzialas że nie dotrzesz szybko do domu w godzinach szczytu. Szłaś spokojnie kiedy zobaczyłaś swój jadący autobus. Zaczęłaś szybko biec i jak to zawsze coś musiało się stać. Zderzyłaś się z chłopakiem i upadłaś na ziemię. Twój autobus oczywiście pojechał.
-kurwa super- powiedziałaś leżąc na ziemi. On nawet się nie przewrócił tylko stał nad Tobą. Chciał pomóc Ci wstać ,ale w zdenerwowaniu odtrąciłaś jego rękę i sama się podniosłaś.
-spokojnie-powiedział lekim tonem przystojny mulat. Cały Twój dobry humor wyparował. Teraz byłaś tylko zła bo następnego busa miałaś za 1,5 godziny.
-spokojnie!? Koleś następnego busa mam za 1,5 godziny!! - powiedziałaś.
-serio księżniczko spokojnie. Tak Ci się spieszysz to cie odwiozę-powiedział rozbawiony.Przyjrzałaś się jego twarzy. Miał piękne orzechowe oczy.
- nie. Nie spieszę się.
- to może daj sie zaprosić na kawę a potem cie odwiedzę? -nie -powiedziałaś i zaczęłaś iść w stronę domu. Nie dawał za wygraną. Podbiegł do Ciebie.
-no proszę? - powiedział.
-mówię ostatni raz. Nie.  Nagle poczułaś jego ręce na swojej talii. Podniósł Cię i położył sobie na ramieniu. Krzyknęłaś na niego.
- co ty robisz!? Puść mn.
- nie chcesz ze mną iść to cie porywam - powiedział ze śmiechem. Szarpałaś się ale to nic nie dawało. Był za silny.
Doszliście do jego samochodu było to czarne porche. Posadził Cię na fotelu , a sam usiadł za kierownicę.
Jechaliście przez zakorkowane ulice tego pięknego miasta. W końcu nie wytrzymałaś.
- mogę wiedzieć gdzie mnie zbierasz?
- zobaczysz maleńka -powiedział ewidentnie ciesząc się z Twojego zachowania.
-no ok. Tylko jie mów do mn maleńka. Oki? - powiedziałaś łagodnie bo zaczęłaś soe trochę bać.
- a jak mam mówić?
- [t.i]. Po prostu.
- okej [t.i]- uśmiechnął się.  Był naprawdę bardzo przystojny a zarazem straszny. Nie wiedziałaś co myśleć.
- a ty?- spytałaś.
- co ja?
- no jak się nazywasz?
- aaa to. Jestem Zyan. - znowu się uśmiechnął ale tym razem do Cb.
~15 min później~
Zyan w końcu stanął pod piękną ogromną willą.
- sam tu mieszkasz?- wyparowałas.
- nie. z bra... - w tej chwili przerwał mu chłopak z burzą loków na głowie.
- Zyan!! -krzyknął- już się o Ciebie martwiliśmy.
- nie było o co -zaśmiał się.
-no wiesz. .. oooo o cobto za ślicznotka? Co ty jej zrobiłeś że jest taka wystraszona?
A ty zdałaś sobie sprawę ze stoisz przed Harry'm Styles'em i Zyan'em Malik'iem. Z krwi i kości. I naprawdę poczułaś jak miękną Ci kolana. 
- nic nie chciała iść ze mną na kawę to ją porwałem. -odpowiedział mulat.
-Boże ... krzyż ci na drogę z takim podejściem . - teraz popatrzył na Ciebie i zaczął powoli iść w twoim kierunki- hej słuchaj przepraszam za niego - tu przerwał i popatrzył ze złością na Zyan'a - może wejdziesz i się poznamy na spokojnie. Co ślicznotko?
- dobrze -nieśmiało zaczęłaś iść w jego stronę ,a on tylko wystawił rękę którą wzięłaś.
Weszliscie do domu.
- chłopaki -zawołał Harry. Do korytarza weszli jeszcze Naill, Luis i Liam. Stałaś przed całą piątką swojego ukochanego zespołu. Tego było już dla Ciebie za wiele. Poczułaś już tylko czyjeś silne ręce ratujące Cię przed upadkiem i.....

Jak Wam się podoba. Liczę na choć jeden komentarz. Dzięki ;*