Wiecie jak to jest kiedy otaczają was ludzie, których kochacie i wiele znajomych, kiedy wychodząc z domu uśmiechasz się szeroko i szmiejesz się ze wszystkiego a w nocy wylewasz gorzkie łzy nad swoim życiem? Nie? Ja wiem bo moje właśnie tak wygląda. Budzę się rano fałszywie uśmiecham cały dzień żeby wrócić później do domu i płakać jak dziecko.
Ten dzień zapowiadał się tak samo jak każdy. Wstałam z łóżka i powłokłam sie do łazienki. Zjadłam śniadanie i wyszłam do szřkoły wkładając słuchawki do uszu. Szłam tak i rozmyślałam nam życiem i wtedy dotarły do mnie słowa piosenki.
You can't always get what you want
I to wywołało u mnie dziwny atak histerii. Mogę. I zrobię to co chce. Myślałam o tym od jakiegoś czasu, ale miałam rodzinę, przyjaciół w Polsce nie chciałam ich zostawić. Aż do teraz. Nie zastanawiałam się długo. Zaczęłam biec w stronę londyńskiego Tower Bridge i wpadłam na kogoś. Nie interesowało mnie to jak w tej chwili wyglądam i tak chciałam umrzeć. Właśnie teraz. Gdy spojrzałam kto to jest uśmiechnęłam się przez łzy.
- jak to miło pod koniec życia spotkać swojego idola -powiedziałam do Harry'ego Styles'a i rzuciłam się biegiem.
Przeszłam przez barierki. Rzuciłam za siebie plecak i puściłam się jedną ręką. Potem drugą. Zamknęłam oczy poczułam wiat. Już czułam się jak bym leciała. Wiedziałam ze chcę to zrobić. W chwili gdy zdecydowałam się wykonać krok do przodu ktoś złapał mnie w pasie. Bardzo mocno.
- puść mnie. Błagam! - krzyknęłam dławiąc się łzami.
-nie - odpowiedział mi męski głos- każde życie ma jakiś sens. Twoje też.
-skąd możesz to wiedzieć nie znasz mnie. Puść. Ja nienawidzę swojego życia i chce z nim skończyć.-usłuszałam swój zdesperowany głos.
- nie ma takiej opcji. Nie zrobię tego. Nie pozwalam Ci się zabić- to powiedziawszy przyrzucił mnie przez barierki i obrucił twarzą do siebie.
- nie rób tego. Proszę -powiedział trzymający mnie... Harry? On chce mnie uratować? Przecież ja nie jestem nikim waznym. Harry wziął mój plecak na ramię i mnie na ręce. Przeraziłam się niee byłam lekka.
- sama mogę iść a tobie jeszcze coś się stanie. Jestem za ciężka nie dzwigaj mnie-powiedziałam i chcialam się wyrwać ale on tylko mocniej mnie tylko złapał.
- nie jesteś-powiedział tylko i niósł mnie dalej. Nie obyło się bez widowni, dziwnych spojrzeń i paparatzzi ale on nic sobie z tego nie robił.
Posadził mnie do swojego wozu nadal placzącą. I bez słowa zawiózł do swojej willi. Pomógł mi wysiąść, wziął moje rzeczy i puścił przedem. Otworzył drzwi.
- chcesz się położyć a może iść do salonu? Jesteś głodna, spragniona? -spytał z troską patrząc głęboko w moje oczy
-yhym - powiedziałam nadal placząc
-czy ja Cię przytulę to nie zgłosisz mnie na policję jako gwalciciela? -chyba chciał mnie rozbawić. Ale nie byłam w nastroju do żartów. Nic nie mówiąc mocno wtuliłam się w jego tors. On trzymał mnie tak mocno jakbym miała uciec z piskiem kiedy tylko rozluźni uścisk.
Nie puszczają mnie usiadł na kanapę.
- a teraz mi powiesz co cie skłoniło do samobójstwa? - spytał cicho.
-j-ja- chlipałam- no bo to wszystko mnie przerosło.
Nie pośpieszał mnie tylo spokojnoe czekał az sama mu powiem.
- jestem w Londynie całkiem sama. Już pół roku. W szkole mnie nie lubią a ja-ja potrzebuje przyjaciół. Jestem tu taka samotna. Robienie dobrej miny do złej gry już mnie znudziło ale w Polsce też nie byłam szczęśliwa.
-w takim razie mam dla Ciebie kilka dobrych wiadomości-powiedział Harry- po pierwsze od dzisiaj ja jestem Twoim przyjacielem. po drugie to zyskasz tez resztę 1D jako przyjaciół a po trzecie to nie chce się przechwalać czy coś ale uratowałem Ci życie a nawet nir wiem jak masz na imię.- uśmiechnął się przeuroczo.
-jestem [t.i].
-bardzo mi miło Cię poznać [t.i] a teraz idę do kuchni zrobić coś do jedzenia i nie interesuje mnie czy jesteś głodna bo i tak to zjesz niunia rozumiemy się? -powiedział groźnym tonem ktory w jego wykonaniu wyglądał przekomicznie ze się roześmialam.
-tak jest-zasalutowałam.
-noo grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się filuternie mrużac oczy- a tak przy okazji to pięknie się śmiejesz. Na moją twarz wpłynęły piekące rumieńce wiec spuścił twarz by włosy je ukryły.
-to co robimy to jedzenie? - wydukałam speszona ruszając w stronę wyjścia z salonu i -o dziwo- trafiłam do kuchni która byla na przeciwko.
-może tosty?
- jestem za- odpowiedziałam. Uwielbiam gotować wiec od razu zabrałam się za gotowanie. Sprawnie poruszałam się po kuchni aż w końcu zaczęłam zastanawiać się co robi Harry. Odwróciłam się. Chłopak siedział przy dębowym stole i patrzył na mnie jak na obrazek. Zarumieniłam się i spuscialm głowę.
- czemu na mnie patrzysz? -wydukałam.
- bo jesteś bardzo piękna- odpowiedział spokojnie. Zarumieniłam się jeszcze bardziej o ile to było możliwe.
- nie prawda- powiedziałam. Harry wstał i podszedł do mnie szybko.
-jesteś najpiękniejszą dziewczyna jaką znam- powiedział i złapał mój podróbek w palce zmuszajac mnje tum samamym bym na niego spojrzała. - i ja cię kocham. - oznajmił po czym wpił się z namiętnością w moje usta.
- ja ciebie też Harry -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.