- że zapraszamy was na nasz ślub za równo miesiąc - dokończyła za niego Perrie.
- o boże - krzyknęłam. Oczy wszystkich w pokoju skierowały się na mnie. Czułam się jakbym właśnie połknęła rozpuszczalnik. Jakby ktoś wbił mi nóż w serce i go przekręcił. Nie wiedziałam gdzie podziały się moje organy wewnętrzne. Poczułam ból. Ból tak straszny, że nie potrafiłam opisać go żadnym znanym mi słowem. I wtedy uświadomiłam sobie to co wszyscy w tym pokoju wiedzieli przede mną. Kochałam Zayn'a. Ale nie jak brata czy przyjaciela. Kochałam go czystą miłością. Taką jaką dziewczyna darzy chłopaka swoich marzeń. Przegrałam. Przegrałam w naszą głupią grę. A oni wszyscy patrzyli na mnie jakbym była już jedną nogą w grobie. Tyle, że ja chyba już umarłam. Przynajmniej tego chciałam. Ulotnić się i pozbyć bólu. Podbiegłam do Pezz.
- tak bardzo się cieszę o boże- przytuliłam ja mocno siląc się na milutki ton. Oderwałam się od niej i podeszłam do Zayn'a. - nareszcie się odważyłeś- udałam ucieszoną nie patrząc mu w oczy i też go usciskałam. - a teraz wybaczcie kochani ale zapomniałam, że mam dziś USG za godzinę i muszę już lecieć - kłamałam jak z nut. Zawsze był w tym dobra. Szkoda, że przydało mi się to właśnie dzisiaj.
- hej niee (t.i) mieliśmy zaraz otwierać szampana i w ogóle mam do ciebie jeszcze jedną prośbę - powiedział Zay.
- tak? - powiedziałam na granicy płaczu.
- no ..bo - zaczeła Pezz- czy chcesz być naszą światkową na ślubie?
Gorzej być nie mogło.
- oczywiście z przyjemnością- uśmiechnęłam się- dziękuje.
- to my dziękujemy - powiedział Zayn podejżliwie na mnie patrząc. Musiałam szybko stąd wyjść bo się domyśli.
- no to paa ja muszę już lecieć jak nie chce się spóźnionić.
- nie zostań zaraz się rozpada- powiedział.
- nie serio muszę iść długo czekałam do tego lekarza, a jak coś to złapie taxi. Paa.
I wybiegłam stamtąd. Biegam przed siebie. Szybko i daleko. Chciałam uciec. Sprint dawał mi się we znaki, ale nie umiałam się zatrzymać. Nie chciałam. Biegłam i biegłam. Zaczął padać rzęzisty deszcz. W końcu stanęłam. Byłam na końcu ulicy chłopców. Dopiero teraz uświadomiłam sobie w pełni co się stało. To po to dał mi pierścionek. Żebym o nim nie zapomniała jak założy sobie rodzinę. Tego było już dla mnie za wiele. Padłam na kolana zanosząc się placzem.
- dlaczego ja?- wrzasnęłam. Usłyszałam jak zatrzymuje się obok mnie samochód. Szczerze mnie to nie obchodziło.
-(t.i) - powiedział Niall. Więc to on się zamartwiał, że zmoknę. Uklękł obok mnie i wziął mnie w swoje ramiona. Kołysał mnie i głaskał po plecach. To wcale nie pomagało. Czułam się jak te wykorzystane dla zakładu dziewczyny w filmach. Byłam nikim.
- będzie dobrze- szepnął Niall.
- już nigdy nie będzie- powiedziałam przez łzy- Przegrałam, Niall. Ja przegrałam.
- co? Nie rozumiem- powiedział.
- czy mógłbyś zawieźć mnie do domu? - spytałam cicho.
-tak oczywiście- popatrzył na mnie ze współczuciem- tak bardz...
- zamknij się- nie dałam mu skończyć. Niall pomógł mi wstać i otworzył drzwi do swojego samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Niall co chwila na mnie patrzył, ale ignorowałam to. Nic mnie już nie obchodziło. Patrzyłam za okno i myślałam. Jak ja mam się uratować. I wtedy zobaczyłam wielki napis SKLEP MONOPOLOWY. Zapomnienie. To jest najlepsze rozwiązanie.
- zatrzymaj się Niall-powiedziałam.
- pod sklepem? - spytał.
- tak.
Gdy tylko stanął wyszlam z samochodu i poszłam do sklepu.
- poproszę największy karton fajek jaki pani ma i dwie skrzynki czystej.
-(t.i) to nie jest dobry pomysł...- zaczął Niall. Zignorowałam go znów.
- ile płace? - spytałam.
- to będzie £234,87- powiedziała kasjerka dziwnie się na mnie patrząc. Zapłaciłam i złapałam zakupy które okazały się bardzo ciężkie. Niall bez słowa mi pomógł i wyszedł ze sklepu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Byłam taka wyprana z uczuć. Nie chciałam żyć. Gdy tylko samochód się zatrzymał wysiadłam i skierowałam się do drzwi. Moje ręce tak bardzo się trzesły, że nie mogłam trafić w zamek. Blondyn znów mi pomógł. Postawił w korytarzu moje zakupy, a ja poszłam na kanapę. Znowu się rozpłakałam. Niall szybko znalazł się obok mnie. Mocno mnie przytulił i spytał.
- wyjaśnisz o co w tym wszystkim chodzi? - mówił to tak delikatnie jakbym miała się rozlecieć.
- wiedziałeś, że ja i Zayn mamy romans- pokiwał głową- wszyscy wiedzieli. To się zaczęło 5 lat temu. Po balu absolwentów. Wtedy ustaliliśmy pewien warunek. Grę. Kto się zakocha przegrywa. I przegrałam. Uświadomiłam to sobie akurat dzisiaj. O ironio kiedy on się jej oświadczył. A ja jeszcze jestem ta jebaną druhną- powiedziałam głosem człowieka palonego na stosie.
- to powiedz, że nie chcesz i po sprawie- powiedział.
- Zayn to mój najlepszy przyjaciel choć nasze stosunki były różne. Nie zawiodę go i choćby miało mnie to zabić doprowadzę do tego ślubu- powiedziałam mocno patrząc w oczy.
- ja też jestem świadkiem. Pomogę ci.- zapewnił.
- dziękuje za wszystko Niall, ale ja i tak już długo nie pociągne.
- (t.i) nie mów tak wszystko się ułoży- chciał mnie pocieszyć. Mój telefon nagle zadzwonił.
- Zayn - powiedziałam po czym odebrałam.
- halo- postarałam się na wesoły ton.
- no hej i jak tam wszystko ok? Czego to było usg?- zapytał Zayn.
- już ok Niall odwiózł mnie do domu. - zaraz u ciebie będę to pogadamy- zamarłam.
- nie Zayn. Nie możesz chyba
j-jestem chora nie możesz się zorchorować przeze mnie. - mój głos zaczął się łamać.
- na ale...- zaczął.
- nie ma żadnego ale.
- ja jutro jadę z Pezz do Bradford na tydzień- powiedział smutno.
- pozdrów ode mnie swoją mamę i Pezz - powiedziałam na pożegnanie- zobaczymy się po powrocie- dodałam trochę mniej pewnie.
- może jednak przyjadę?- zapytał z nadzieją.
- nie bawcie się dobrze- po tych słowach po prostu się rozłączyłam. Rozmowa z nim nie miała sensu. Łzy znów zaczęły płynąć po moich policzkach. Podeszłam do okna.
- dziękuje ci za wszystko Niall,- powiedziałam głosem bez emocji- ale sądzę że powinieneś już iść. To jest ten rodzaj żałoby który musze przejść sama.
- co jakiej żałoby? Nikt przecież nie umarł- słychać było że się martwił.
- jeszcze nie- powiedziałam ponuro. -(t.i) proszę cię nie mów tak. Nie wyjdę. Nie pozwalam Ci sobie cos robić-denerwował się.
- będzie dobrze-powiedziałam- do zobaczenia Niall-pożegnałam go. Wachał sie ale w końcu podszedł do drzwi-jeszcze jedno. Nie mów nic Zayn'owi. Jak będzie odpowiedni moment sama mu powiem -skłamałam.
- no dobrze- powiedział po chwili- ale dzwoń do nas. Dobrze?
- jasne- powiedziałam. Niall wyszedł a ja dodałam tylko- żegnaj Niall. Podeszłam do zakupów i otworzyłam jedną butelkę. Zaczęłam pić i pić, a potem była ja tylko ciemność.
Przez ponad tydzień nie wchodziłam z domu. Powoli umierałam. Byłam sama ze sobą. No może nie sama miałam swój ból. I wódkę. Czułam się jakbym nagle była za słaba na ten świat. Bo już nic nie miało sensu. Ani jedzenie, ani picie, ani praca, ani nic. Ruszałam się tylko po to żeby odpalić kolejnego papierosa. Parę razy był u mnie Niall. Raz była też Eleonor. Krzyczała na mnie, ale nie docierały do mnie jej słowa. Wyłączyłam się. Dotarły do mnie tylko jedno.
- dzwonie do Zayn'a- krzyknęła płacząc.
- zrób to, a nigdy więcej mnie nie zobaczcie- powiedziałam zachrypniętym głosem.
Potem znowu nic nie mówiłam. Patrzyłam na nich pusto. I w końcu znowu zostałam sama. Nie krzyczałam, nie płakałam. Tylko siedziałam taka pusta z wielką raną zamiast serca. Nie marząc o niczym innym jak śmierć.
~oczami Niall'a~
Przytuliłem Eleonor. Nie to chciała zobaczyć w swojej przyjaciółce która z resztą wyglądała jak własny cień. Tak drastycznie schudła. Miała okropne cienie pod oczami i wcale się nie odzywała. Ta rozgadana dziewczyna, która dawała nam wszystkim radość którą w sobie nosiła. Teraz zabijała wszystko spojrzeniem tych pustych, strasznych oczu. A Zayn wraca już jutro.
- jak ona mogła nam to zrobić? -spytała El przez płacz- czemu chce się zabic?
- wiesz dobrze dlaczego- powiedziałem smutno i pomyślałem o tych głupich zaręczynach. Przecież wszyscy widzieli, że Zayn i (t.i) mają romans. Perrie też, ale nigdy nic nie powiedziała, a nawet zgodziła się na ten głupi ślub. - jedziemy do domu.
Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do domu w którym mieszkałem z chłopcami. Droga minęła w milczeniu bo chyba każde nas zastanawiało się jak pomóc (t.i). El wciąż płakała. Gdy dojechaliśmy pod dom wybiegła z samochodu. Dołączyłem do niej na schodkach.
- Louis- zawołała, a jej głos się załamał. Chłopak znalazł się przy niej i odrazu ją przytulił.- ona umiera. Jest coraz gorzej- płakała w jego koszulkę. Popatrzył na mnie, ale to co wyczytał z moich oczu go nie zadowoliło.
- ale kto? - zapytał głos który dopiero pojawił się w korytarzu.
- (t.i)- powiedziałem słabo. Usłyszałam odgłos tłoczonego szkła i dopiero wtedy spojrzałem na mojego ramówce. Zayn wcześniej wrócił, a teraz stał w korytarzu z zaciśnietymi pięściami i nienawistnym wzrokiem wpatrzonym we mnie. Podszedł do mnie i złapał za mój t-shirt tuż pod szyją popychajac mnie na drzwi.
-Co. Jej. Się. Stało. -wysyczał. Wszystkie oczy w hallu skierowały się na nas, a w drzwiach pojawiili się pozostali. Nie potrafiłem nic mu powiedzieć. Znów miałem przed oczami obraz jej wuchudzonej twarzy bez wyrazu.
- no mów. Raptem odebrało ci mowę- wrzasnął i zaczął mną szarpać. Liam i Harry złapali go za ramiona odciągając ode mnie.- Co jej się stało El?
Dziewczyna popatrzyła na niego niespokojnie, ale też nic nie powiedziała. Wtedy Zayn nie wytrzymał wyrwał się chłopakom otworzył drzwi i wyszedł. Od razu dotarło do mnie gdzie pojedzie.
- szybko za nim!!- wrzasnąłem- on nie może jej sam zobaczyć. W dodatku jak El powiedziała, że do niego dzwoni to zagroziła, że się zabije-mówiłem wsiadając już do auta z chłopcami i El.
Łamiąc wszystkie możliwe przepisy dotarliśmy pod kamienice (t.i) kiedy Zayn wchodził do klatki. Zaparkowałem. Pobiegliśmy szybko za nim. Usłyszeliśmy jak naciska dzwonek. Dobiegliśmy do niego. Nic. Ze środka słychać było głośną muzykę Beatles'òw. Nacisnął drugi raz. Znów nic. Trzeci. Nic. Ona nie otworzy.
-OTWIERAJ W TEJ CHWILI (T.I)- wrzeszał i walił w jej drzwi pięściami.
~oczami (t.i)~
Kończyłam właśnie drugą paczkę fajek kiedy usłyszałam dzwonek. Zdusiłam w sobie stary odruch podejścia do drzwi co i tak było trudne w moim stanie. Byłam kompletnie pijana. Drugi dzwonek. Otworzyłam trzecią paczkę. Trzeci. Podpaliłam papierosa i się zaciągnęłam. Już rozumiem dlaczego Zayn nie mógł rzucić palenia. No właśnie Zayn.
- czemu jestem taka beznadziejna- krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam ksztusząc się łzami. I tak nikt w nie usłyszy przez głośną muzykę.
- OTWIERAJ W TEJ CHWILI (T.I)- krzyknął tak dobrze znany mi głos. Zamarłam. On tu jest. Pomyślałam z przerażeniem. Nie może mnie tak zobaczyć. Chociaż? Tak w sumie to pierdoli mnie to. On mnie doprowadził do tego stanu. Dalej słyszałam jego wrzaski. Podniosłam się z kanapy trzymając mebli żeby się nie przewrócić. Nic to jednak nie dało. W końcu doszłam do drzwi. Przekręciłam kluczyk. Raz. Wszystkie głosy ucichły. Drugi i trzeci. Otworzyłam drzwi.
- witam szanownych gości w prawdziwej rzeczywistości- powiedziałam pijackim głosem patrząc prosto w oczy Zayn'a. Zamurowało go. Nie tego się spodziewał. Wszyscy wstrzymali oddech znając jego wybuchowość a Niall przesunął się tak by jego ręką oddzielała Zayn'a ode mnie. A on tylko patrzył.
- nie tego się spodziewałeś. Co?- zapytałam wydmuchująu dym prosto w twarz. Jego wzrok momentalnie się zmienił. Teraz był na mnie wściekły. Przekroczył próg mojego mieszkania. Odruchowo się cofnęłam. To mu się nie spodobało. Kiedyś bym się przysunęła. Ale zmadrzałam. Uspokoił się trochę. Wszyscy poszli za nim jak cień.
- co się z tobą stało? - zapytał słabym głosem pełnym bólu? Odwróciłam się i poszłam w głąb domu. Przecież nie powiem mu, że go kocham. Od razu poszli za mną.
- spytałem: co ci się stało?! - krzyknął. Zatrzymałam się przed schodami i powoli odwruciłam.
- nic. Wszystko jest okej- odpowiedziałam głosem bez emocji. - czy ty się słyszysz! ! Jest okej?! Patrzyłaś w lustro. Wyglądasz jak wrak człowieka. Jakbyś już nie żyła. -krzyczał i pochodził do mnie.
- może ja nie chce już żyć- powiedziałam cicho. Moje ręce zaczęły drżeć, a głos łamać.
- powiedz to jeszcze raz- powiedział tym strasznym szeptem i złapał mnie za ramiona.
- nie chce już żyć- powiedziałam głośniej i popatrzyłamu w oczy.
-dlaczego? - spytał desperacko- dlaczego do jasnej cholery nie chcesz żyć ?! Co się stało w ciągu tych prawie dwóch tygodni kiedy mnie nie było że prawie się zabiłaś?!?!- krzyczał i szarpał mną mocno. Chłopcy jakby oprzytomnieli i odciagneli Zayn'a ode mnie. Moja cierpliwość się skończyła.
~oczami Zayn'a~
- chcesz wiedzieć? Dobrze! -krzyknęła- wiesz co się stało? Przegrałam.- mówiąc ostatnie słowo popatrzyła prosto w moje oczy i gdyby nie Niall to by się przewróciła. W pierwszej chwili nie dotarło do mnie znaczenia tych słów. Ale potem jakby całe życie przeleciało mi przed oczami i zatrzymało się na jednym z najcenniejszych dla mnie wspomnień. Naszej pierwszej nocy. Na naszej grze. Otworzyłem szeroko oczy. Ona przegrała. Przegrała w naszą grę. Ona mnie kocha. Wcześniej patrzyła na mnie jakby wyczekująco. Jakby wiedziała, że od razu nie zrozumiem. Ale kiedy to do mnie dotarło na jej usta wkroczył uśmiech. Nie ten który kochałem. Szczery i niosący wszechogarniającą radość. Nie. Ten był nowy. Pełen smutku i goryczy. Wtedy ogarnął mną szał. Zacząłem się wyrwać żeby ją złapać, ale chłopcy trzymali mnie bardzo mocno.
- dlaczego mi nie powiedziałaś! To wszystko by zmieniło!!!- byłem wściekły; a ją ewidentnie to bawiło. Zaśmiała się gorzko. Popatrzyła mi w oczy. W jej własnych zobaczyłem pustkę. Podeszła bardzo blisko mnie tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Pachniała wódką i papierosami.
- niczego by to nie zmieniło- powiedziała cicho do mojego ucha choć wiedziała, że wszyscy ją słyszą- ale nie martw się nie zrobię scen. Będę najlepszą druhną jaką widział świat, a ty będziesz miał najpiękniejszy ślub świata. I kiedy nadejdzie czas przyżekniesz Perrie miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do śmierci, a potem będziecie żyć razem długo i szczęśliwie. I zrobię to choćbym miała umrzeć, a później znikę z waszego życia raz na zawsze.
Popatrzyłem na nią przerażony, ale udała, że tego nie widzi.
- pomożesz mi wejść po schodach Niall? - zapytała spokojnie irlandczyka.
- t-tak- odpowiedział z opóźnieniem odwracają na nią wzrok.
Upadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach.
- boze dlatego odebrałeś mi akurat ją? - spytałem chociaż wiedziałem, że i tak nie otrzymam odpowiedzi. Wtedy mój telefon orzył. Odruchowo sięgnąłem po niego do kieszeni.
- halo?
- hej Zaynie - powiedziała Perrie- dzwonie bo chciałam się dopytać czy już dzwoniłeś do (t.i) żeby wiedziała, że jutro idziemy wybierać suknie- spytała.
- nie - powiedziałem.
- no dobrze to sama do niej zadzwonię- powiedziała.
- nie rób tego - zakazałem.
- co? Dlaczego Zayn? Coś się stało bo jakoś tak dziwnie brzmisz?- spytała z troską.
- tak. prawie zabiliśmy naszą przyjaciółkę.
------------------------------------
Hejka! Dziękuję za wszystkie odwiedziny i zapraszam do komentowania ;)
środa, 13 sierpnia 2014
#4 Zayn część 2
środa, 6 sierpnia 2014
#2 Zayn część 1
- jak ten skurwysyn mógł się tak najebać grrr- klełam mojego chłopaka za to jak zachowywał się na swoim pieprzonym balu absolwentów. No właśnie. Jego balu bo ja przecież byłam rok młodsza.
- o boze (t.i) przestań-Zayn juz ewidentnie miał dość mojego narzekania- przynajmniej Cie nie zdradził tak jak MNIE Jess.
- ohh Zyanie tak mi przykro- powiedziałam patrząc na przyjaciela.
-daj spokój mała. Będzie dobrze. Nie? -odwrócił głowę od drogi i popatrzył na mnie wyczekująco.
-tsaa jasne, że będzie.
Zayn wywrócił tylko oczami. Jechaliśmy właśnie do jego domu. Moja mama wyjechała z Londynu na parę dni i nocowałam właśnie u Zayn'a. Choć byłam dorosła to ufała bardziej Zayn'owi. Pff.
- jesteśmy -oznajmił.
Weszliśmy po schodach na werande i kierowaliśmy sie do drzwi, ale oczywiście się potknęłam. Zaliczyłabym rychłe spotkanie z ziemią gdyby nie ciepłe dłonie Zayn'a.
- dzięki -wymamrotałam.
- zawsze do usług panienko- powiedział obracają mnie w swoich ramionach przodem do siebie.
Patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, a potem zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Przyparł mnie do drzwi i namiętnie całował, a ja zdziwiona sama sobie zaczęłam je oddać z równa gorliwością. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunki. Wszedł do domu ze mną na rękach. Kopniakiem zamknął drzwi i pokierował się na schody do swojego pokoju. Przeszedł z pocałunkami na szyję i gdy pocałował zagłębnienie za uchem wydałam z siebie cichy jęk zadowolenia. To zachęciło go do dalszej pracy. Nie przerywając całowania szyi zaczął rozpinać moja sukienkę i to trochę mnie otrzeźwilo. Idiotko jak czegoś zaraz nie zrobisz to zaliczysz nockę ze swoim przyjacielem.
- Zayn?
- mhmm
- Zayn popatrz na mnie- powiedziałam trochę głośniej- my nie możemy .. my-my jesteśmy przyjaciółmi. Choć było mi tak dobrze nie mogłam na to pozwolić. To by zniszczyło naszą przyjaźń. Zayn popatrzył na mnie skoncentrowany. Jakby chciał zobaczyć czy naprawdę tego nie chce.
- pieprzyć to- to były jego ostatnie słowa tej nocy. Bo wszystko inne dźwięki jakie można było usłyszeć tej nocy to jęki rozkoszy.
~ Rano ~
Obudziły mnie promnienie słońca wpadające do pokoju. Ech czemu nie zasłoniłam wczoraj rolet. No właśnie wczoraj ... Otworzyłam powoli oczy. Pierwsze co zobaczyłam to te cudowne czekoladowe tęczówki wpatrujace się we mnie, później ogarnęłam wzrokiem ich właśćciela, który bawił się moimi włosami. I uświadomiłam sobie, że oboje jesteśmy kompletnie nadzy.
- dzień dobry moja bogini - powiedział.
- hej Zayn - powiedziałam patrząc na przyjaciela. - stop jaka bogini? !
- bogini sexu - powiedział jakby nigdy nic i dalej na mnie patrzył.
- taa dzięki ty też jesteś niczego sobie mój bogu sexu. - powiedziałam patrząc na przyjaciela.- co teraz z nami będzie Zayn?
- ale w jakim sensie? - zdziwił się.
- co z naszą przyjaźnią.
- ahh no taak - zastanowił się chwile - dalej będziemy przyjaciółmi bo ja bym bez ciebie usechł, ale jak będziemy mieli potrzeby takie ja taaaa - specjalnie przyciągnął - to dzwonimy do siebie i już. Co ty na to?
Zastanaowiłam się nad tym chwile. Tak naprawdę to była najlepsza noc mojego życia wiec czemu nie.
- okej, ale mam jeden warunek- negocjowałam.
- warunek? - powtórzył.
- Tak. Zagrajmy w gre. Będziemy przyjaciółmi i przyjaciółmi od sex'su i wgl, ale jak któreś z nas się w drugim zakocha przegrywa. Ok?
- i co się stanie jak ktoś przegra? - spytał.
- nie wiem. To ustali się kiedy indziej. - powiedziałam - to jak zgoda?
- zgoda -powiedział Zayn i pocałował mnie w czoło.
~5 lat później~
Wyszłam z mojej firmy i pokierowałam się do samochodu. No tak jeszcze zakupy i do domu. Zatrzymałam się na sklepowym parkingu i juz miałam brać wózek na zakupy kiedy zobaczyłam samochodód mojego chłopaka Lucasa. Zdziwiona i ucieszona podeszłam do samochodu, ale to co zobaczyłam zupełnie wyrąciło mnie z równowagi. Mój chłopak obściskiwał się w samochodzie z jakąś blond pindzią.
Zapukałam w szybę z najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Luc spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha i odsunął szybę.
- (t.i) to nie tak jak...
- Luc prosze oddaj mi klucze do mojego mieszkania. - przerwałam mu uroczo.
- a-ale nie proszę ja ci to wyjaśnie.- błagał o litość.
- klucze. Teraz. - nie miałam ochoty na rzadne dyskusje. Posłusznie oddał mi klucze, a ja odeszłam nawet na niego nie patrząc. Usiadłam w samochodzie i dałam upust emocjom. Zanim się zorientowałam wybierałam już na telefonie numer Zayn'a.
- halo?
~oczami Zayn'a~
- synu sądzę, że to już odpowiedni czas. Skoro mówisz że to tak jedyna. - mama poraz kolejny tego dnia namawiała mnie żebym oświadczył się Perrie.
- wiem wiem, ale... ja - tak naprawdę to nie wiem czy chce za nią wyjść. Kocham ją ale to chyba nie jest to. Z drugiej strony Paul też mówi, że mam to zrobić bo to podniesie sprzedaż.- ja się chyba boje.
- ohh Zyanie kochanie ona na pewno sie zgodzi nie martw się.
- dobrze zrobię to jutro.- powiedziałem na co mama się uśmiechnęła- chcesz zobaczyć pierścionek?
Jej oczy zaświeciły się jak dwa talarki na to pytanie. Oczywiście, że chciała.
-tak!!
Z kieszeni mojej skurzanej kurtki wyjąłem czarne satynowe pudełeczko. Otworzyłam je i pokazałem mamie. Zobaczyłem jak uśmiecha się na widok srebrnego pierścionka z białym diamentem na środku.
- Zyan ... on ... jest prześliczny.- zachwycała się.
- miło, że ci się podoba-powiedziałem chowając pudełeczko do kieszeni tak by nie zauważyła tego drugiego.
- a to drugie dla kogo?- taa i weź tu ukryj coś przed matką.
- on ... jest dla (t.i).
- jej też się oświadczasz? -zapytała podejżliwie.
- oczywiście, że nie ale to taki prezent bo... hmm skoro mam się ustatkować to chce żeby ona o mnie pamiętała no bo wiesz- powiedziałem przypominając sobie w głowie obraz (t.i) uśmiechniętej, (t.i) szczęśliwej. Mojej ślicznej przyjaciółki, którą kocham nad życie.
- Zyan nie chciałam z tobą o tym rozmawiać, - rysy twarzy mojek rodzicielki stężały -ale widzę, że muszę. Co cię łączy z (t.i)?
- mamo przecież wiesz, że to moja przyjaciółka. Najlepsza przyjaciółka. - powiedziałam z nadzieją, że nie wyczuje tego, że kłamie. Przyjrzała mi się uważnie.
- Zayn powied...
Dryń. Dryń. Przeszkodził jej mój telefon. Zobaczyłem kto dzwoni.
- Przepraszam to (t.i) - powiedziałem do mamy.- halo.
- Cześć Zayn- wychlipiała do słuchawki.
- (t.i)? Coś się stało? Ktoś ci coś zrobił? Wszystko ok?
- możemy się spotkać? - spytała.
- tak, ale teraz jestem u mamy będę najszybciej za godzinę.
- dobrze dziękuje. Pozdrów ja.- powiedziała smutno- pa. I rozłączyła się nie czekając na odpowiedź. Wiedziałem, że coś się stało i musze do niej jechać. I to teraz. Ta dziewczyna miała różne dziwne pomysły.
- mamo to (t.i) coś się stało i j...-zacząłem.
- i ty musisz jechać.- dokończyła za mnie- rozumiem, ale widzisz właśnie o tym mówię. Dla Perrie byś się tak szybko nie zerwał.
- przestań oczywiście, że bym się zerwał.- powiedziałem wstając z beżowej kanapy.- a teraz wybacz jadę. Pocałowałem mamę w policzek i wyszedłem z domu. Wsiadłem na swój motor- w duchu ciesząc się że to nim przyjechałem- i pojechałem do (t.i).
~ oczami (t.i)~
Weszłam do domu na nic nie patrząc. Usiadłam na kanapę i poprostu płakałam. Może nie kochałam Luc'a aż tak bardzo, ale to, że mnie zdradził zabolało. Hahah zaśmiałam się z własnej głupoty. To ty go zdradzałaś idiotko. A on wierzył, że idziesz do kawierni, kina, teatru, parku, centrum handlowego, koleżanki, a nie zdradzasz go ze swoim przyjacielem. Te "wspaniałe rozmyślania przerwał mi dźwięk oznaczający, że Zayn wszedł do środka i zaraz go zobaczę.
- (t.i)- powiedział i zamknął mnie w szczelnym uścisku swoich ramion - co się stało maleńka?
- Luc. .. on ... zdradził mnie- powiedziałam z twarzą przyciśniętą do jego koszuli.
- ohh kochanie tak mi przykro - wyszeptał w moje włosy.
- pff proszę cię przestań - prychnełam- wcale nie jest ci przykro nawet go nie lubiłeś.
- no dobra wygrałaś- westchnął- najbardziej nie lubiłem go dlatego, że mógł dotykać cię w taki sposób. .-powiedział.
-sposób? - powtórzyłam i przyniosłam na niego wzrok.
- noo wiesz - poruszył zabawnie brwiami. - a tak poza tym jak cie choćby dotknąłem w jego towarzystwie ta patrzył się na mnie tak ja by chciał mi odrąbać rękę.
- haaha serio? -pokiwał twierdząco głową- no wiesz mi też nie podoba się, że Pezz dotyka cię w taki sposób- powiedziałam uwodzicielsko przygryzając wagę.
- ugh dziewczyno jak ja mam się przy tobie powstrzymać jak ty mnie tak kusisz. Co?? - zapytał
- to może się nie powstrzymuj?- zasugerowałam.
- czego tylko sobie życzysz moja pani- powiedział po czym namiętnie mnie pocałował.
- mam dla ciebie prezent mała- powiedział gdy się ode mnie oderwał.
- Zayn. Co ja ci mowilam o prezentach? - spytałam.
- nie obchodzi mnie to. Ja uważam, że na nie zasługujesz. - powiedział dosadnie.- Proszę.
Podał mi ciemne pudełeczko na pierścionek owiniete jasno-różową wstążką. Otworzyłam je i oniemiałam. W środku był srebrny pierścionek z białym kamieniem na środku.
- i jak? - zapytał Zayn z nadzieją- chciałem żebyś miała coś ode mnie żebyś zawsze mnie pamiętała. Od wewnątrz sa wykryte słowa: Twój na zawsze-Zyan. Podoba się?
- Zayn to... to jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek dostałam.
- och tak się bałem że ci się nie spodoba- odetchnął z ulgą.
- i tak zawsze bym cie pamiętała kotku- powiedziałam.
- no, ale to tak ...ech- zawstydził się- mogę ci go założyć?
- ehem.
Pierścionek idealnie komponował się z odcieniem mojej ręki. Był naprawdę przepiękny. Pocałowałam go namiętnie.
- dziękuje- zamruczałam.
-jak masz mi tak dziękować to codziennie będę Ci coś kupował -uśmiechnął się łobuzersko.
- mogę to robić bez okazji- przygryzłam namiętnie wagę.
- ochh choć to do mnie - mulat przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować- pragnę cie skarbie - wyszeptał. I zabrał się za mnie. Ta noc była cudowna zresztą jak każda.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Eleonor.
- halo? - spytałam zaspanym głosem.
- hej kochana. Obudziłam cie?
- hej El. Taak.
- boze dziewczyno jest 12:30.
- ale jest sobota?
- no dobra nieważne. Idziesz ze mną na zakupy we wtorek bo już dawno nigdzie nie byłyśmy??
- dawno czyli tydzień temu?
- o matko to było az tak dawno? - spytała z udawanym tragizmem.
- oczywiście że idę mała - powiedziałam chętnie.
- no to supi - zaśmiała się - do zobaczenia.
- noo paa- pożegnała się.
Postanowiłam wstać w sumie już prawie 13. I zobaczyłam karteczkę na szawce. Zaczęłam czytać:
Kochana (t.i)!
Rano zadzwonili chłopcy że mamy stawić się do studia. Przepraszam,ale byłaś taka słodka. Nie miałem serca Cię budzić. Przyjdz dziś do naszego domu. Mam coś ważnego do ogłoszenia.
Kocham Cię, Zayn.
Och to takie słodkie. Ubrałam się w jakieś ciuchy i zeszłam do kuchni. Miałam dzisiaj wyjątkowego lenia wiec zdecydowałam się na tosty z serem i kawę. Po skończonym śniadaniu wzięłam prysznic, długi prysznic i usiadłam na kanapie w salonie. W telewizji nie leciało nic ciekawego, ale nie miałam co ze sobą zrobić, a wychodzić w 30 stopniowy upał na spacer mi się nie chciało. Ciekawe co Zay ma do ogłoszenia. W ogóle jak to dziwnie brzmi. Zanim się zorientowałam była już 16 i postanowiłam się przygotować. Podeszłam do mojej garderoby i wybrałam z niej szarą bokserkę i szorty z wysokim stanem, a do tego czarne buty na platformie. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i uczesałam włosy w koka. Była już 16:36. Wyszłam z domu pakując do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zamykając drzwi. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Równo za 5 piąta zapukałam w drzwi. "Ja otworze" "nie, ja" przekrzykiwali się. Zachichotałam. W końcu otworzył mi Hazz.
- witaj piękna- uśmiechnął się sztucznie. Od razu wyczułam że coś jest nie tak.
- hej Hazz- odpowiedziałam- wszystko ok? Wyglądasz jakoś średnio.
- ha mówiłem że od razu się ziorientuje - odezwał się z głębi domu Niall.
- tak wszystko ok- powiedział.
- jasne- zdiełam buty i poszłam do salonu. Wszyscy spojrzeli na mnie zaniepokojeni. Zayn'a nie było.- jezu co wam się dzisiaj stało? Patrzcie na mnie jakbyście wiedzieli, że ktoś mnie zabić. Zrobiłam głupią minę żeby się zaśmiali, ale nic podobnego się nie stało.
- nawet się nie przywitacie?
-hej-odezwał się ktoś tuż nad moim uchem.
-aaaaaaaaa - podskoczyłam przerażona i odwróciłam się by zobaczyć Zayn'a zwijąjacego się ze śmiechu i Pezz patrzącą na mnie przepraszającym wzrokiem. Zaśmiałam się z siebie, a ci w salonie jakby ożyli -hej Pezz- przytuliłam blondynkę.
-hej- oddała uścisk. Naprawdę ja lubiłam była miła dobra i uczynna i lubiła mni,e a ja robiłam jej takie takie rzeczy. Czułam się okropnie z tym, że Zayn zdradza ją właśnie ze mną. Nie zasłużyła na to, ale ja nie umiałam powiedzieć nie.
- a mnie kto przytuli? Co? - zapytał Zayn.
- spytaj się Niall'a może on- odpowiedziałam. Mina Zayn'a była bezcenna. Znów się zaśmialiśmy.- no chodź do mnie - rozłożyłam ramiona. -hej.
- no dobra siadaj na kanapie mamy ważną żecz do powiedzenia- powiedział. Wziął Pezz za rękę i razem poszli na środek pokoju. Grzecznie usiadłam obok El na kanapie. Wszyscy w pokoju na powrót spoważnieli. Eleonor spojrzała na mnie ze współczuciem. Nie wiedziałam o co im dzisiaj chodzi.
- wiec chcieliśmy wam powiedzieć, że- Zayn przyciągnął dla lepszego efektu.
- że zapraszamy was na nasz ślub za równo miesiąc - dokończyła za niego Perrie.