środa, 6 sierpnia 2014

#2 Zayn część 1

- jak ten skurwysyn mógł się tak najebać grrr- klełam mojego chłopaka za to jak zachowywał się na swoim pieprzonym balu absolwentów. No właśnie. Jego balu bo ja przecież byłam rok młodsza.
- o boze (t.i) przestań-Zayn juz ewidentnie miał dość mojego narzekania- przynajmniej Cie nie zdradził tak jak MNIE Jess.
- ohh Zyanie tak mi przykro- powiedziałam patrząc na przyjaciela.
-daj spokój mała. Będzie dobrze. Nie? -odwrócił głowę od drogi i popatrzył na mnie wyczekująco.
-tsaa jasne, że będzie.
Zayn wywrócił tylko oczami. Jechaliśmy właśnie do jego domu. Moja mama wyjechała z Londynu na parę dni i nocowałam właśnie u Zayn'a. Choć byłam dorosła to ufała bardziej Zayn'owi. Pff.
- jesteśmy -oznajmił.
Weszliśmy po schodach na werande i kierowaliśmy sie do drzwi, ale oczywiście się potknęłam. Zaliczyłabym rychłe spotkanie z ziemią gdyby nie ciepłe dłonie Zayn'a.
- dzięki -wymamrotałam.
- zawsze do usług panienko- powiedział obracają mnie w swoich ramionach przodem do siebie.
Patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, a potem zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Przyparł mnie do drzwi i namiętnie całował, a ja zdziwiona sama sobie zaczęłam je oddać z równa gorliwością. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunki. Wszedł do domu ze mną na rękach.  Kopniakiem zamknął drzwi i pokierował się na schody do swojego pokoju. Przeszedł z pocałunkami na szyję i gdy pocałował zagłębnienie za uchem wydałam z siebie cichy jęk zadowolenia. To zachęciło go do dalszej pracy. Nie przerywając całowania szyi zaczął rozpinać moja sukienkę i to trochę mnie otrzeźwilo. Idiotko jak czegoś zaraz nie zrobisz to zaliczysz nockę ze swoim przyjacielem.
- Zayn?
- mhmm
- Zayn popatrz na mnie- powiedziałam trochę głośniej- my nie możemy .. my-my jesteśmy przyjaciółmi. Choć było mi tak dobrze nie mogłam na to pozwolić. To by zniszczyło naszą przyjaźń. Zayn popatrzył na mnie skoncentrowany. Jakby chciał zobaczyć czy naprawdę tego nie chce.
- pieprzyć to- to były jego ostatnie słowa tej nocy. Bo wszystko inne dźwięki jakie można było usłyszeć tej nocy to jęki rozkoszy.
~ Rano ~
Obudziły mnie promnienie słońca wpadające do pokoju. Ech czemu nie zasłoniłam wczoraj rolet. No właśnie wczoraj ... Otworzyłam powoli oczy. Pierwsze co zobaczyłam to te cudowne czekoladowe tęczówki wpatrujace się we mnie, później ogarnęłam wzrokiem ich właśćciela, który bawił się moimi włosami. I uświadomiłam sobie, że oboje jesteśmy kompletnie nadzy.
- dzień dobry moja bogini - powiedział.
- hej Zayn - powiedziałam patrząc na przyjaciela. - stop jaka bogini? !
- bogini sexu - powiedział jakby nigdy nic i dalej na mnie patrzył.
- taa dzięki ty też jesteś niczego sobie mój bogu sexu. - powiedziałam patrząc na przyjaciela.- co teraz z nami będzie Zayn?
- ale w jakim sensie? - zdziwił się.
- co z naszą przyjaźnią.
- ahh no taak - zastanowił się chwile - dalej będziemy przyjaciółmi bo ja bym bez ciebie usechł, ale jak będziemy mieli potrzeby takie ja taaaa - specjalnie przyciągnął - to dzwonimy do siebie i już. Co ty na to?
Zastanaowiłam się nad tym chwile. Tak naprawdę to była najlepsza noc mojego życia wiec czemu nie.
- okej, ale mam jeden warunek- negocjowałam.
- warunek? - powtórzył.
- Tak. Zagrajmy w gre. Będziemy przyjaciółmi i przyjaciółmi od sex'su i wgl, ale jak któreś z nas się w drugim zakocha przegrywa. Ok?
- i co się stanie jak ktoś przegra? - spytał.
- nie wiem.  To ustali się kiedy indziej. - powiedziałam - to jak zgoda?
- zgoda -powiedział Zayn i pocałował mnie w czoło.
  
~5 lat później~
Wyszłam z mojej firmy i pokierowałam się do samochodu. No tak jeszcze zakupy i do domu. Zatrzymałam się na sklepowym parkingu i juz miałam brać wózek na zakupy kiedy zobaczyłam samochodód mojego chłopaka Lucasa. Zdziwiona i ucieszona podeszłam do samochodu, ale to co zobaczyłam zupełnie wyrąciło mnie z równowagi. Mój chłopak obściskiwał się w samochodzie z jakąś blond pindzią.
Zapukałam w szybę z najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Luc spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha i odsunął szybę.
- (t.i) to nie tak jak...
- Luc prosze oddaj mi klucze do mojego mieszkania. - przerwałam mu uroczo.
- a-ale nie proszę ja ci to wyjaśnie.- błagał o litość.
- klucze. Teraz. - nie miałam ochoty na rzadne dyskusje. Posłusznie oddał mi klucze, a ja odeszłam nawet na niego nie patrząc. Usiadłam w samochodzie i dałam upust emocjom. Zanim się zorientowałam wybierałam już na telefonie numer Zayn'a.
- halo?
~oczami Zayn'a~
- synu sądzę, że to już odpowiedni czas. Skoro mówisz że to tak jedyna. - mama poraz kolejny tego dnia namawiała mnie żebym oświadczył się Perrie.
- wiem wiem, ale... ja - tak naprawdę to nie wiem czy chce za nią wyjść. Kocham ją ale to chyba nie jest to. Z drugiej strony Paul też mówi, że mam to zrobić bo to podniesie sprzedaż.- ja się chyba boje.
- ohh Zyanie kochanie ona na pewno sie zgodzi nie martw się.
- dobrze zrobię to jutro.- powiedziałem na co mama się uśmiechnęła- chcesz zobaczyć pierścionek?
Jej oczy zaświeciły się jak dwa talarki na to pytanie. Oczywiście, że chciała.
-tak!!
Z kieszeni mojej  skurzanej kurtki wyjąłem czarne satynowe pudełeczko. Otworzyłam je i pokazałem mamie. Zobaczyłem jak uśmiecha się na widok srebrnego pierścionka z białym diamentem na środku.
- Zyan ... on ... jest prześliczny.- zachwycała się.
- miło, że ci się podoba-powiedziałem chowając pudełeczko do kieszeni tak by nie zauważyła tego drugiego.
- a to drugie dla kogo?- taa i weź tu ukryj coś przed matką.
- on ... jest dla (t.i).
- jej też się oświadczasz? -zapytała podejżliwie.
- oczywiście, że nie ale to taki prezent bo... hmm skoro mam się ustatkować to chce żeby ona o mnie pamiętała no bo wiesz- powiedziałem przypominając sobie w głowie obraz (t.i) uśmiechniętej, (t.i) szczęśliwej.  Mojej ślicznej przyjaciółki, którą kocham nad życie.
- Zyan nie chciałam z tobą o tym rozmawiać, - rysy twarzy mojek rodzicielki stężały -ale widzę, że muszę. Co cię łączy z (t.i)?
- mamo przecież wiesz, że to moja przyjaciółka.  Najlepsza przyjaciółka. - powiedziałam z nadzieją, że nie wyczuje tego, że kłamie. Przyjrzała mi się uważnie.
- Zayn powied...
Dryń. Dryń. Przeszkodził jej mój telefon. Zobaczyłem kto dzwoni.
- Przepraszam to (t.i) - powiedziałem do mamy.- halo.
- Cześć Zayn- wychlipiała do słuchawki.
- (t.i)? Coś się stało?  Ktoś ci coś zrobił?  Wszystko ok?
- możemy się spotkać?  - spytała.
- tak, ale teraz jestem u mamy będę najszybciej za godzinę.
- dobrze dziękuje. Pozdrów ja.- powiedziała smutno- pa. I rozłączyła się nie czekając na odpowiedź. Wiedziałem, że coś się stało i musze do niej jechać. I to teraz. Ta dziewczyna miała różne dziwne pomysły.
- mamo to (t.i) coś się stało i j...-zacząłem.
- i ty musisz jechać.- dokończyła za mnie- rozumiem, ale widzisz właśnie o tym mówię. Dla Perrie byś się tak szybko nie zerwał.
- przestań oczywiście, że bym się zerwał.- powiedziałem wstając z beżowej kanapy.- a teraz wybacz jadę. Pocałowałem mamę w policzek i wyszedłem z domu. Wsiadłem na swój motor- w duchu ciesząc się że to nim przyjechałem-   i pojechałem do (t.i).
~ oczami (t.i)~
Weszłam do domu na nic nie patrząc. Usiadłam na kanapę i poprostu płakałam. Może nie kochałam Luc'a aż tak bardzo, ale to, że mnie zdradził zabolało. Hahah zaśmiałam się z własnej głupoty. To ty go zdradzałaś idiotko. A on wierzył, że idziesz do kawierni, kina, teatru, parku, centrum handlowego, koleżanki, a nie zdradzasz go ze swoim przyjacielem. Te "wspaniałe rozmyślania przerwał mi dźwięk oznaczający, że Zayn wszedł do środka i zaraz go zobaczę.
- (t.i)- powiedział i zamknął mnie w szczelnym uścisku swoich ramion - co się stało maleńka?
- Luc. .. on ... zdradził mnie- powiedziałam z twarzą przyciśniętą do jego koszuli.
- ohh kochanie tak mi przykro - wyszeptał w moje włosy.
- pff proszę cię przestań - prychnełam- wcale nie jest ci przykro nawet go nie lubiłeś.
- no dobra wygrałaś- westchnął- najbardziej nie lubiłem go dlatego, że mógł dotykać cię w taki sposób. .-powiedział.
-sposób? - powtórzyłam i przyniosłam na niego wzrok.
- noo wiesz - poruszył zabawnie brwiami. - a tak poza tym jak cie choćby dotknąłem w jego towarzystwie ta patrzył się na mnie tak ja by chciał mi odrąbać rękę.
- haaha serio? -pokiwał twierdząco głową- no wiesz mi też nie podoba się, że Pezz dotyka cię w taki sposób- powiedziałam uwodzicielsko przygryzając wagę.
- ugh dziewczyno jak ja mam się przy tobie powstrzymać jak ty mnie tak kusisz. Co?? - zapytał
- to może się nie powstrzymuj?- zasugerowałam.
- czego tylko sobie życzysz moja pani- powiedział po czym namiętnie mnie pocałował.
- mam dla ciebie prezent mała- powiedział gdy się ode mnie oderwał.
- Zayn. Co ja ci mowilam o prezentach? - spytałam.  
- nie obchodzi mnie to. Ja uważam, że na nie zasługujesz. - powiedział dosadnie.- Proszę.
Podał mi ciemne pudełeczko na pierścionek owiniete jasno-różową wstążką. Otworzyłam je i oniemiałam. W środku był  srebrny pierścionek z białym kamieniem na środku.
- i jak? - zapytał Zayn z nadzieją- chciałem żebyś miała coś ode mnie żebyś zawsze mnie pamiętała. Od wewnątrz sa wykryte słowa: Twój na zawsze-Zyan. Podoba się?
- Zayn to... to jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek dostałam.
- och tak się bałem że ci się nie spodoba- odetchnął z ulgą.
- i tak zawsze bym cie pamiętała kotku- powiedziałam.
- no, ale to tak ...ech- zawstydził się- mogę ci go założyć?
- ehem.
Pierścionek idealnie komponował się z odcieniem mojej ręki. Był naprawdę przepiękny. Pocałowałam go namiętnie.
- dziękuje- zamruczałam.
-jak masz mi tak dziękować to codziennie będę Ci coś kupował -uśmiechnął się łobuzersko.
- mogę to robić bez okazji- przygryzłam namiętnie wagę.
- ochh choć to do mnie - mulat przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować- pragnę cie skarbie - wyszeptał. I zabrał się za mnie. Ta noc była cudowna zresztą jak każda.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Eleonor.
- halo? - spytałam zaspanym głosem.
- hej kochana. Obudziłam cie?
- hej El. Taak.
- boze dziewczyno jest 12:30.
- ale jest sobota?
- no dobra nieważne. Idziesz ze mną na zakupy we wtorek bo już dawno nigdzie nie byłyśmy??
- dawno czyli tydzień temu?
- o matko to było az tak dawno? - spytała z udawanym tragizmem.
- oczywiście że idę mała - powiedziałam chętnie.
- no to supi - zaśmiała się - do zobaczenia.
- noo paa- pożegnała się.
Postanowiłam wstać w sumie już prawie 13. I zobaczyłam karteczkę na szawce. Zaczęłam czytać:
            Kochana (t.i)!
Rano zadzwonili chłopcy że mamy stawić się do studia. Przepraszam,ale byłaś taka słodka. Nie miałem serca Cię budzić. Przyjdz dziś do naszego domu. Mam coś ważnego do ogłoszenia.
Kocham Cię,  Zayn.
Och to takie słodkie. Ubrałam się w jakieś ciuchy i zeszłam do kuchni. Miałam dzisiaj wyjątkowego lenia wiec zdecydowałam się na tosty z serem i kawę. Po skończonym śniadaniu wzięłam prysznic, długi prysznic i usiadłam na kanapie w salonie. W telewizji nie leciało nic ciekawego, ale nie miałam co ze sobą zrobić, a wychodzić w 30 stopniowy upał na spacer mi się nie chciało. Ciekawe co Zay ma do ogłoszenia. W ogóle jak to dziwnie brzmi.  Zanim się zorientowałam była już 16 i postanowiłam się przygotować.  Podeszłam do mojej garderoby i wybrałam z niej szarą bokserkę i szorty z wysokim stanem, a do tego czarne buty na platformie. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i uczesałam włosy w koka. Była już 16:36. Wyszłam z domu pakując do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zamykając drzwi. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Równo za 5 piąta zapukałam w drzwi. "Ja otworze" "nie, ja" przekrzykiwali się. Zachichotałam. W końcu otworzył mi Hazz.
- witaj piękna- uśmiechnął się sztucznie. Od razu wyczułam że coś jest nie tak.
- hej Hazz- odpowiedziałam- wszystko ok? Wyglądasz jakoś średnio.
- ha mówiłem że od razu się ziorientuje - odezwał się z głębi domu Niall.
- tak wszystko ok- powiedział.
- jasne- zdiełam buty i poszłam do salonu. Wszyscy spojrzeli na mnie zaniepokojeni. Zayn'a nie było.- jezu co wam się dzisiaj stało? Patrzcie na mnie jakbyście wiedzieli, że ktoś mnie zabić. Zrobiłam głupią minę żeby się zaśmiali, ale nic podobnego się nie stało.
- nawet się nie przywitacie?
-hej-odezwał się ktoś tuż nad moim uchem.
-aaaaaaaaa - podskoczyłam przerażona i odwróciłam się by zobaczyć Zayn'a zwijąjacego się ze śmiechu i Pezz patrzącą na mnie przepraszającym wzrokiem. Zaśmiałam się z siebie, a ci w salonie jakby ożyli -hej Pezz- przytuliłam blondynkę.
-hej- oddała uścisk. Naprawdę ja lubiłam była miła dobra i uczynna i lubiła mni,e a ja robiłam jej takie takie rzeczy. Czułam się okropnie z tym, że Zayn zdradza ją właśnie ze mną. Nie zasłużyła na to, ale ja nie umiałam powiedzieć nie.
- a mnie kto przytuli? Co? - zapytał Zayn.
- spytaj się Niall'a może on- odpowiedziałam. Mina Zayn'a była bezcenna. Znów się zaśmialiśmy.- no chodź do mnie - rozłożyłam ramiona. -hej.
- no dobra siadaj na kanapie mamy ważną żecz do powiedzenia- powiedział. Wziął Pezz za rękę i razem poszli na środek pokoju. Grzecznie usiadłam obok El na kanapie. Wszyscy w pokoju na powrót spoważnieli. Eleonor spojrzała na mnie ze współczuciem. Nie wiedziałam o co im dzisiaj chodzi.
- wiec chcieliśmy wam powiedzieć, że- Zayn przyciągnął dla lepszego efektu.
- że zapraszamy was na nasz ślub za równo miesiąc - dokończyła za niego Perrie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz