sobota, 8 listopada 2014

#16 Harry część 1

Las Vegas. Nevada. Przeczytałam napis na tablicy elektrycznej i podałam stewardessie bilet. Ja, Cassidy i Marcie, i 3 najlepsze dni mojego życia których pewnie nie zapamiętam, ale za bardzo mi to nie przeszkadza. Liczy się tylko dobra zabawa. Zajęłam miejsce przy oknie i zapiełam pasy.
-Boże dziewczyny- pisneła ze szczęścia Cassy.
-już nie mogę się doczekać-odpowiedziałam jej równie radosna.
Marcie która strasznie bała się latać przytakneła tylko głową i jeszcze raz sprawdziła czy pas jest dobrze zapiety. Zaśmiałam się cicho, a potem włożyłam do uszu słuchawki i na najbliższych kilka godzin odpłynełam. Może nie bałam się lotów, ale na pewno mnie męczył. Ten wyjazd tak naprawdę był moim pomysłem. Cassidy niedawno zerwała z chłopakiem, a ja nie mogłam znaleźć pracy już miesiąc (oczywiście miałam oszczędności bo z czego bym żyła, ale jednak) tak poza tym każda z nas miała naprawdę dość londyńskiej ponurej pogody. Więc kiedy Marcie pracująca w biurze wycieczkowym znalazła 3 wolne miejsca w samolocie właśnie tutaj wystarczyły 3 sekundy żebyśmy zgodnie powiedział "TAK". Były po dużo niższej cenie, a dodając do tego jej zniżkę dle pracowników wyszło nam prawie za darmo. No więc lecimy. I cholernie mnie to cieszy.

Musiałam zasnąć, bo jakiś czas później  obudziła mnie Cassidy.
-już jesteśmy?- zapytałam i rozejrzałam się po samolocie. Reszta pasażerów spała, udawała albo przynajmniej próbowała spać.
-nie, ale widać już Vegas popatrz-powiedziała pokazując mi widok za oknem. Z ciemności wyłanialo się miasto które nigdy nie śpi. Biła od niego łuna kolorowego światła. To było naprawdę cudowne. Wzięłam głośniej powietrza - niesamowite? Nie?
Pomachałam tylko głową. To tu mam spędzić najniższe 3 dni. Lepiej być nie mogło. Kiedy już miałam zacząć narzekać na to kiedy wylądujemy z głośników dobiegł mnie głos stewardssy.
-Proszę o zapięcie pasów i przygotowanie się do lądowania. W Las Vegas jest 20:07 i 29° celciusza. Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych i życzymy miłego pobytu- powiedziała opanowanym i profesjonalnym tonem. Byłam taka podniecona że w  końcu jesteśmy. Szybko przeszłyśmy odprawę i poszłyśmy po walizki. Przed lotniskiem złapałyśmy taxi i zanim zdążyłam się obejrzeć, a byłysmy w naszyn hotelu. Boy wziął od nas walizki i zaprowadził do pokoju na najwyższym poziomie. Był urządzony z klasą i zachowany w jasnych kolorach. Oniemiałe rozglądałyśmy się po nim, a kiedy każda wybrała sobie łóżko zaczęłysmy się przygotowywać do wyjścia na imprezę. Ubrałam klasyczną małą czarną, czrne szpilki i jakąś małą torebkę na drobiazgi. Rozczesalam włosy, poprawiłam makijaż i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Obcisła sukienka idealnie podkreślala moje piersi i talię. Szpilki wydłużaly nogi. Wyglądałam świetnie. Mam nadzieję.
-(t.i)-zawołała Marcie.
-idę-krzyknęłam i zeszłam do nich. Obie dziewczyny wyglądały zjawiskowo. Marcie miała na sobie granatową sukienkę odcinaną w talii, a Cassidy jasnoróżową, która podkreślała jej jasną karnacje. Obie trzymały w rękach jakieś drinki, a kiedy znalazłam się przy nich sama jednego dostałam.
-to za co pijemy?-zapytałam wesoło.
-za podbój Las Vegas- krzyknęła Cassidy. Zaśmiałyśmy się głośno.
-za podbój Las Vegas-powtórzyłyśmy, przybiłyśmy szklanki, a potem wypiłyśmy na raz. Wódka z colą.
-to w drogę-krzyknęłam. A późniejsze wchodzenie do klubu było ostatnim co zapamiętałam.

Światła klubu, taniec, pocałunki na mojej szyi, taniec, drinki, drinki, drinki i zielone oczy. Takie jak radary. Prześwietlały mnie całą, pozbawiały zdolności mówienia i jasnego myślenia, rozbierały wzrokiem i wprawiały w zakłopotanie. Takie piękne zielone oczy.

Obudziły mnie ostre promienie słońca. Jedyna rzeczą o jakiej mogłam myśleć to to jak bardzo boała mnie głowa, a to światło jeszcze to potęgowało. W tamtej chwili nienawidziłam się za to, że nie zasunełam wczoraj zasłon. Nie chciałam jeszcze wstawać wiec odwróciłam się na lewy bok przyciągając do siebie więcej kołdry. Kiedy tylko za nią pociągnełam ktoś szarpnał w odwrotną stronę żebym ją zostawiła. Nie zdziwiłam się. Któraś z dziewczyn pewnie odprowadzała mnie do łóżka i w nim została. Ale miałam jej naprawdę mało wiec znów za nia pociągnąła.
- Niall dupku zostaw mi tą kołdrę-jęknął zasypany głos. Gwałtownie otworzyłam oczy. Głos zdecydowanie nie należał do żadnej z dziewczyny. Był męski. A w dodatku z tego co wiem to matka na chrzcie nie dała mi Niall. Na przeciwko mnie leżał młody chłopak na oko w moim wieku. Jego włosy były rozrzucone po poduszce na której spał. Do nagiej klatki piersiowej przyciągał kołdrę którą i ja chciałam się odkryć. Nabrałam głośno powietrza i sama nie wiem z jakiego powodu, ale tlen wydostał się z płuc przerażającym i długim krzykiem. Zalarmowany chłopak natychmiast otworzył oczy i był chyba bardziej zaskoczony tym, że się wydzieram niż, że obca dziewczyna jest w jego łóżku.
-zamknij się-krzyknął widoczne mając dosyć, a ja od razu się zamknąłam. Serio? Musiał być tak bezczelny już z rana.
-jak mam się kurwa zamknąć. Co do cholery robisz w moim łóżku?-krzyknęłam wyprowadzona z równowagi. Brunet uniósł brwi.
-jeżeli się nie mylę to jest mój pokój-powiedział i uśmiechnął sie ironicznie. Podniosłam się szybko i rozejrzałam po pokoju. Faktycznie nie był mój. Był podobny, ale nie był mój. Wokół łóżka walały się ubrania. W tym moja sukienka i bielizna. Automatycznie złapałam się za piersi próbując je ukryć. Na szczęście moje długie włosy mi w tym pomogły. Mentalnie uderzyłam się w twarz. Boże co ja robiłam zeszłej nocy? Chłopak zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego wilkiem. Spędziłam z nim jakieś 5 minut, (na trzeźwo) a już go nie lubiłam. Nie wiem jak mógł mi się podobać na tyle żebym poszła z nim wczoraj do łóżka. Najwidoczniej mój gust po pijaku nie był najlepszy. Jęknełam przeciągle znów opadając na poduszkę. A on znów się zaśmiał. Najwidoczniej byłam jakoś niesamowicie zabawna chociaż sama tego nie zauważyłam.
-jeżeli tak jęczałaś wczoraj moje imię to seks musiał być nieziemski-powiedział.
-słucham!?-czy on sobie ze mnie kpi?! Jak on mógł bezwstydnie rzucać takie komentarze. Znów na niego popatrzyłam. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech i to była kolejna rzecz którą w nim znienawidzilam.
-wyluzuj mała-powiedział ale wcale mnie to nie "wyluzowalo". To była jakaś masakra. Miałam mieć 3 dni świetnej zabawy, a już po pierwszej nocy budzę się .. hmm właściwie sama nie wiem gdzie. Spokojnie (t.i) pomyślałam. Ze wszystkiego jest jakieś wyjście. Rozejrzałam się po pokoju i po lewej od łóżka zauważylam drzwi. Błagałam w myślach żeby to była łazienka.
-emm słuchaj no..-zaciełam się. Tak naprawdę nie wiedziałam nawet jak ma na imię- to jak się nazywasz?
Leżący do tej pory spokojnie brunet zachłysnąl się powietrzem i od razu podniósł patrząc na mnie jak na kosmitkę.
-zgrywasz się?-zapytał tak zdziwiony, że prawie mnie to rozśmieszyło. Prawie.
-no chyba mi nie powiesz ze wiesz jak ja się nazywam?-zapytałam z ironią. Co za dziwny facet.
-oczywiście, że nie-odpowiedział z wrogościa?- ale ty to co innego-przesłyszałam się? Albo jest jakimś zjebanym egoistą który szanuje tylko siebie?
-przepraszam?-zapytałam coraz bardziej na niego wściekła-ale o co ci kurwa chodzi?
Westchnął zirytowany i ścisnął podstawę nosa dwoma palcami.
-dobra postaram ci się to jakoś wyjaśnić-rzucił- One Direction. Mówi ci to coś?
Teraz to ja westchnąłam zirytowana."Oczywiście, że tak idioto" pomyślałam "to jeden z najbardziej znanych zespołów w Anglii". Nie mogłabym o nim nie słyszeć. Znam parę ich piosenek, ale jakoś nigdy nie zagłębiałam się w ich "historię". Tylko po co on mi to mówi.
O kurwa.
Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam mu się przyglądać szukając czegokolwiek co wskazywałoby na to, że jest sławny. "Jest nagi i w dodatku roztrzepany po spaniu" idiotko podsuneła mi moja podświadomość. Na moją reakcję uśmiechnął się złośliwe.
- nie pierdol-powiedziałam będąc w ciężkim szoku. Na moje słowa jego cyniczny uśmiech tylko się poszerzył.
-Harry Styles we własnej osobie- powiedział dość pociagajaco i oparł się na łokciu kładąc przodem do mnie. Pięknie. Gorzej być nie mogło. Nie dość, że budzę się w nie swoim łóżku z obcym facetem to jeszcze rzeczony facet jest sławny.          Kurwakurwakurwa.
-dobrze-zaczęłam- no to ten ... ja chyba będę się już zbierać w takim razie-powiedziałam i odwarzyłam się na niego spojrzeć. Nadal leżał w tej samej pozycji i nadal mi się przyglądał. I miał cholernie piękne zielone oczy.  Chrząknęłam lekko skrępowana- gdzie jest łazienka?
-tam- nie przestając się na mnie patrzeć wskazał ręką drzwi które wcześniej zauważyłam.
-okej-powiedziałam i spuściłam nogi z łóżka. Aha. Tylko jak mam dostać się do łazienki kiedy jestem całkiem naga-mógłbyś na chwilkę nie patrzeć aż przejdę do łazienki?-zapytałam znów się do niego odwracając. Uśmiechnął się i zakrył kołdra głowę. Wtedy szybko wstałam, złapałam swoje rzeczy i jak najszybciej zamknęłam się w łazience. Nie była wcale jakaś niesamowita nie licząc tego, że była naprawdę ogromna. Ciepła podłoga (Bogu dzięki) wyłożona była marmurowymi kafelkami, a ściany pasującymi białymi i złotymi. Miała dużą wannę z jacuzzi i prysznic pod który po znalezieniu ręcznika szybko wskoczyłam. Woda przyjemnie gładziła moje ciało i dała odrobinę odprężenia. Kiedy z niego wyszłam wysuszyłam dokładnie ciało i niestety założyłam wczorajsze ciuchy. Rozczesalam jeszcze włosy i po odblokowaniu zamka wyszłam z zaparowanej łazienki. Harry siedział na brzegu łóżka ubrany w spodnie i wpatrywał się z niedowierzaniem w jakiś pomięty papier. Przeczesał w zdenerwowaniu włosy, ale wcale nie doprowadziło ich to do ładu.
Chrząknełam żeby zwrócić na siebie uwagę. Jego oczy podniosły się na mnie szybko, a jego wzrok był jednocześnie zły i przerażony. Odrobinę mnie to zmartwiło, ale postanowiłam nie wnikać. To nie moja sprawa. Odezwałam się pierwsza.
- no to hmm dzięki za ... prysznic? I nie wiem co za bardzo mówi się  takich sytuacjach wiec po prostu ja już będę szła do domu i ...-jąkałam się, ale przerwał mi.
- nazywasz się (t.i) (t.n)?- zapytał totalnie mnie ignorując, ale coś w jego głosie kazało mi tylko pokiwać głową na tak. Westchnął, popatrzył na papier, a potem znowu na mnie spojrzał.
- no to nigdzie nie pójdziesz, bo od wczoraj jesteś moją żoną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz