~6 miesięcy później~
Moja ucieczka z każdym dniem okazywała się złym pomysłem, ale może od początku.
Okazało się, że Patrick jako chłopiec mieszkał z mamą w Szkocji. To piękny kraj. Naprawdę piękny. I to właśnie tam zamieszkałam. Mieszkałam u mamy Patricka, bo miała bardzo duży domu. Już wiedziałam po kim chłopak był taki dobry. Kiedy Sarah, bo pozwoliła mi mówić do siebie po imieniu, mnie zobaczyła tylko mnie przytuliła i powiedziała gdzie mam zanieść swoje rzeczy. Pomogła mi znaleźć pracę, chociaż w mojej firmie powodziło się lepiej niż kiedykolwiek, ale musiałam mieć coś do roboty, i może trochę się zadomowić. Ale tylko ona była dla mnie miła. Reszta ludzi może i odnosiła się do mnie dobrze, ale wiedziałam co sobie o mnie myślą i jak na mnie patrzą. Jak na deaperatke.
Sarah była dla mnie trochę jak dobra wróżka, która zjawia się raptem i wszystko ratuje, ale to nie do końca mi pomagało. Nadal czułam ogromny ból w sercu. Może nawet większy po tym czego dowiadywałm się z mediów. Zayn wcale nie czuł się dobrze. Coraz rzadziej wychodził z domu czy udzielał wywiadów, ale wmawiałam sobie, że to tylko przejściowe, że będzie dobrze. Ale nie było.
Tydzień przed najstraszniejszym dniem mojego życia przestał śpiewać na koncertach. W wymuszonym wywiadzie, kiedy spytano o mnie powiedział, że dopóki mnie nie znajdzie nie zaśpiewa. Oczywiście wiedziałam, że mnie szuka. Wynajął nawet detektywa. Nie miało to dla mnie najmniejszego sensu. Po co do cholery to robił? Dla kogoś kto zniszczył mu życie? Odpowiedź dostałam niestety bardzo szybko.
To był bardzo mroźny zimowy wieczór. Razem z Sarah piłyśmy herbatę i siedzieliśmy przy kominku w ciepłych swetrach i skarpetach kiedy zadzwonił mój telefon. Bardzo mnie to zdziwiło, bo po zniszczeniu starej karty nikt do mnie nie dzwonił, oprócz Patricka, ale on o tej godzinie powinien spać. Na wyświetlaczu zobaczyłam właśnie jego numer. Od razu odebrałam.
-halo? Patrick?
-(t.i)-powiedział tak jakby zraz miał się rozpłakac.
-Patrick? Co się stało?-zapytałam zalarmowana. Chłopak wziął kilka wdechow.
-(t.i)-w końcu się odezwał- Zayn przedawkował-rzucił na jednym wydechu. Zastygłam w miejscu nie zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. To.... to niemożliwe. Ale dlaczego. Przecież. Nie to.... Nawet nie wiem kiedy z ręki wypadł mi telefon i z głuchym trzaskiem odbił się od ziemi. Przerażona Sarah od razu do mnie podbiegła.
-(t.i)-krzyknęła kiedy po mojej twarzyt zaczęły lecieć łzy. Kobieta podniosła telefon i przyłożyla go do ucha. Zaczęła cicha rozmowę z synem.
-(t.i)-powiedziała po kilku minutach, a kiedy nie zareagowałm dodała-on żyje- na te słowa zamrugałam kilkay razy i sięgnęłam po telefon.
-Patrick? -zapytałam.
- żyje-odpowiedział- ale nie sądzę, że będzie z tego zadowolony. Już od kilku miesięcy jest naszym stałym gościem. Nie mówiłem Ci bo nie chciałem cie martwić, ale jest z nim naprawdę źle. Sadze, że. ..
-ile jedzie się stąd do Londynu?-zapytałam go bezbarwnym głosem.
-okolo 12 godzin- odpowiedział szybko. Nie zastanawiałam się długo.
-będę za 10-powiedziałam i zakończyłam rozmowę. Wiedziałam, że muszę tam jechać. Wstałam z fotela i otaralm łzy.
-jedź ostrożnie-powiedziała Sarah wpychając mi do ręki kluczyki. Popatrzyłam na nią uważnie. Była skupiona, zmartwiona, ale nadal opanowana. Przytuliłam ją mocno.
-Dziękuję za wszystko-powiedziałam i wybiegłam na mróz do samochodu.
Była głęboka noc. Po patrzyłam na zegarek. 22.
Droga minęła mi na rozmyślaniach i nawet nie wiem kiedy znalazłam się w Londynie. To miasto wywoływało tyle wspomnień. Tych bolesnych jak i tych dobrych. Zaparkowałam na szpitalnym parkingu, zamknęłam samochód i wybrałam numer Patricka. Wiedziałam, że został w szpitalu żeby opiekować się Zayn'em. Odebrał po pierwszym sygnale.
-już jestem. Czekam przy recepcji-powiedziałam i pokierowałam się w tamto miejsce.
-idę-odpowiedział i się rozłaczył. Młoda pielęgniarka spojrzała na mnie jakby zobaczyła ducha. "Tak, to ja" chciałam jej odpowiedzieć, ale w tej chwili przyszedł Patrick.
-tędy-pokazał na windę do której po chwili wsiedliśmu.
-co się dokładnie stało? -zapytałam cicho.
-przedwakował i był w tym momencie w twoim mieszkaniu-popatrzyłam na niego z przerażeniem. Co on tam robił?-jak mogłaś zostawić tyle opakowań xanax u siebie w domu- skarcił mnie. Dopiero teraz do mnie dotarło. Kiedy wyjeżdżalam do Szkocji wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Prawie wszystko zostawiłam w domu, w tym zapas xanasu z nadzieją, że jeszcze kiedyś tu wrócę, ale nie podejrzewałam, że on, że ktokolwiek będzie tam wchodził.
-Boże-szepnełam i znowu zaczęłam płakać-to znowu moja wina.
-uspokuj się-powiedział Patrick i mocno mnie przytulił-jego stan jest stabilny. Zrobiliśmy mu płukanie żołądka. Miał szczęście, że ten twój blondyn od razu do nas zadzwonił.
-dlaczego?-zapytałam-po co chciał się zabić? Przecież. ..
-bardzo za tobą teskni- zaczął-naprawdę.
Oderwałam się od niego i popatrzyłam mu w oczy. Mówił prawdę i to najbardziej mnie zmartwiło.
-dlatego tu przyjechałam-odpowiedziałam- żeby mu to jasno wyjaśnić-dokończyłam i wyszłam z windy. Patrick kierował nas na oddział. Wszędzie było bardzo cicho. To, że ktokolwiek tu jest oznaczało tylko pikanie maszyn i chodzące czasami pielęgniarki. Przyjaciel otworzył mi ciężkie drzwi i wpuścił na oddział. Wtedy ich zobaczyłam. Nie wiem dlaczego wcześniej nie pomyślałam, że tu będą. Przecież to jego najlepsi przyjaciele. Oczywiste, że tu będę pomimo bardzo wczesnej pory.
Siedzieli ledwo żyjąc na krzesłach na przeciwko jednej z sal i na dźwięk otwieranych drzwi przenieśli na nas wzrok. Zmarli. Ich miny wyrażały różne emocje. Poruszenie, niedowierzanie, strach i złość. Nie mogłam okazać emocji. Nie teraz. Otarałam łzy i z kamienną twarzą szłam w stronę sali. Po prawej minął mi pokój lekarzy i ręką zatrzymałam Patricka.
-dalej pójdę sama-powiedziałam nie spuszczając wzroku z chłopców.
-dobrze- odpowiedział nie sprzeczajac się-ale. .-zaczął i ściągnął na siebie moją uwagę-on niedługo się obudzi.
- dziękuje- odpowiedziałam i odeszłam w ich stronę.
Kiedy byłam tylko kilka kroków przed nimi Harry wstał i stanął w przejściu.
-jak śmiesz w ogóle tu przychodzić-powiedział z widoczną pogardą i wściekłością-po tymy wszystkim co się stało.
Nie mogłam okazać im teraz współczucia. Musiałam być zimna i nieugięta. Przyjechałam tu żeby już na zawsze wykreślić się z ich życia.
-zawsze miałam tupet. Nieprawdaż?- zapytałam unosząc dumnie głowę. Widziałam, że i gram z ogniem. Harry tuż po Zayn'ie najmniej nad sobą panował.
-ty..-zaczął cały drżąc z wściekłości, a potem uderzył mnie w twarz. Moja głowa bezwładnie obruciła się w prawą stronę, a w oczach pojawiły łzy. Piekący ból rozlał się po lewym policzku, ale należało mi się mocniej za to co zrobiłam.
-Harry-krzyknęli Louis i Liam przerażeni. Odwróciłam głowę i znowu spojrzałam mu z pewnością prosto w twarz.
-no uderz-zachęcałam- jeszcze raz. Przecież zasłużyłam.
Widziałam jak ścisnął rękę w pięść. Zrobiłam to samo oczekując na ból. Przestałam udawać twardą. Po moich policzkach spokojnie popłyneły łzy. I już kiedy miał uderzyć zatrzymała go ręka Louisa. Harry popatrzył na niego ze złością.
-bronisz ją?-krzyknął.
-nie obchodzi mnie jak bardzo jesteś zły, kobiet się nie bije-powiedział mu.
Patrzyłam na tą sytuację i czułam się coraz gorzej. Teraz jeszcze ich skłuce?
-wydaje ci się, że przyjechałam tu cieszyć się z tego co się stało?-krzyknęłam-chciałam dobrze. Myślałam, że on sobie...że będzie mu lepiej beze mnie. Skąd miałam wiedzieć, że tak wyjdzie-wykrzyczałam mu to wszystko w twarz, a potem dodałam ciszej-Skąd?
Chłopcy patrzyli na mnie chwile i nie mogli wykonać żadnego ruchu. Byłam żałosna. Widziałam to w ich oczach. O ile Zayn'a dało się jeszcze uratować to ja byłam już tylko chodzącym ciałem. To co w środku już dawno umarło.
- przyjechałam żeby Zayn raz na zawsze o mnie zapomniał..-zaczęłam.
-jak się obudzi i cie zobaczy to nie licz na to, że znowu wyjedziesz-przerwał mi Liam-nie będziesz miała najmniejszych szans uciec.
-nie mam zamiaru mu się pokazywać-zaprzeczyłam-dajcie mi klucze do jego mieszkania- chłopcy popatrzyli na mnie dziwnie zmieszani. Oczywiście, że wiedziałam, że już z nimi nie mieszka. Znałam nawet jego dokładny adres.
-nie-powiedział Niall pierwszy raz zabierając głos. Popatrzyłam na niego z pytaniem w oczach-nie skażemy przyjaciela na śmierć-wzięłam głębszy wdech na te słowa-zaskoczona? Zayn bez ciebie umrze i albo jesteś tak zaćpana, że tego nie widzisz albo wcale cie to nie obchodzi...
Przerwałam mu, bo im dłużej mówił tym bardziej mnie pogrążał.
-jeżeli któryś z was nie da mi kluczy to się tam włamie, więc nie utrudniajmy sobie życia-powiedziałam. Spojrzeli na mnie z niedowierzaniem, a potem Liam podał mi klucze.
-oszalałeś-krzyknął Niall.
-jaki ma sens nie danie jej kluczy skoro i tak zrobi to co chce?-zapytał ironicznie, a potemt zwrócił się do mnie-nie wiem jak idiotyczny jest twój pomysł, ale spiesz się. Jest ósma. Ze szpitala do Zayn'a jedzie się około godziny. On obudzi się około 9 i na pewno od razu wyjdzie. Jak przyjedziesz będziesz miała godzinę na to, co chcesz tam zrobić. Jeżeli nie wyrobisz się w czasie to nie odpowiadam za to co zrobi Zayn jak cie zobaczy.
-Dziękuję-powiedziałam, złapałam klucze i ruszyłam na parkingu. Wsiadłam do samochodu i po godzinie byłam pod kamienicą Zayn'a.
Wydawałoby się, że gwiazda kupi sobie jakieś ładne mieszkanie. Tymczasem chłopak kupił mieszkanie w najbiedniejszej dzielnicy Londynu. Wszędzie walały się butelki albo inne śmieci. Bloki były poszarzałe od deszczu i jakby uginały się pod jego ciężarem. W domach palilo się światło, ale nie czuć było przyjemnej londyńskiej atmosfery. To było miejsce gdzie umiera nadzieja. Miejsce gdzie Zayn pomimo swojej sławy wcale się nie wyróżniał.
Brnęłam przez śnieg do odpowiedniej klatki. Kluczami otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Śmierdziało tam stęchlizną i fajkami. Zaczęłam powoli wspinać się na pietra, a było ich bardzo dużo. Ale w końcu dotarłam. Na ostatnim było tylko jedno mieszkanie, to do którego chciałam dotrzeć. Drżącymi rękami przeszłam przez drzwi. Otworzyłam szerzej oczy. Nie zdziwił mnie zapach fajek ani niepoustawiane buty. W środku było czysto powiedziałbym, że wręcz sterylnie ale nawet nie o to chodziło. Mieszkanie było urządzone dokładnie tak jak ja bym to zrobiła. Klasycznie. Na biało-czarno. Przeszłam przez długi korytarz i weszłam do salonu. Był taki jak chciałam. Idealny ... dopóki nie przyjżałam się dokładniej. W ramkach na komodzie były nasze wspólne zdjęcia, ale nie to było najgorsze. Na stoliku przed telewizorem leżała dosłownie moja kartoteka. Notatki, listy, wyciągi z kart, bilingi z telefonu, cv i zdjęcia z moich rzadkich wizyt w Londynie. Dokładny przebieg mojego życia. Usiadłam na kanapie i ukrylam twarz w dłoniach. To wszystko. .. to przypominało mu przecież o mnie. Byłam przerażona. Musiałam to zniszczyć, to i wszytko co w tym domu by mu o mnie przypominało. Nagłym od ruchem wstałam i poszukałam schodów na górę. Były tam tylko 3 pokoje. Gościnny łazienka i jego sypialnia. Taka jaką chciałam mieć. Cała na biało. Po lewej od wejścia były kolejne drzwi a obok nich wielka szafa. Po prawej małżeńskie łóżko, a na przeciwko niego prawdopodobnie marzenie każdego. Widok na Londyn. To dlatego kupił tu mieszkanie. Zayn uwiwlbia patrzeć na życie. Ludzi chodzących po ulicach, dzieci bawiące się w parkach i na zmieniająca się pogodę. "Spokojnie" pomyślałam, ale okłamywałam samą siebie. Musiałam szybko wziąć się do pracy. Zbiegłam na dół i zaczęłam wyjmowac zdjęcia z ramek, ale nie szlo mi to tak szybko jak bym chciała. Z każdym kolejnym zdjęciem wracały do mnie wszystkie wspomnienia. Wakacje na Krecie, biwak w pobliskim lesie który skończył się tym, że pojechaliśmy do motelu przy autostradzie. W końcu zebrałam wszystkie zdjęcia, usiadłam na kanapie i zaczęłam je oglądać. Widziałam siebie ze starego życia. Uśmiechniętą, szczęśliwą mnie, która cieszyła się każdym dniem i najmniejszą chwilą. Z każdym zdjęciem przez moją głowę przelewały się miliony wspomnień. Nawet tych, których na nich nie było. I w końcu doszłam do ostatniego. Staliśmy wtedy na Tower Bridge. Zayn narzekał, że mu strasznie zimno i po co tu w ogóle przeszliśmy. "Zrobić zdjęcie" odpowiedziałam po prostu. Ustawiliśmy się, złapałam aparat, spojrzałam mu w oczy, a w chwili kiedy nacisnełam przycisk aparatu, pocałowal mnie. To wywołało we mnie dziwny żar. Pogłaskałam jego twarz na obrazku, a potem stało się to czego najbardziej się obawiałam. Najpierw na zdjęcie spadła moja łza, wtedy usłyszałam mocowanie się z drzwiami. W przerażeniu upuściłam zdjęcia, które zasypały cały dywan kolorowym kolażem. Nie miałam planu ucieczki. To i tak nie miałoby sensu. Znajdzie mnie. Ale mogłam chociaż próbować. Usłyszałam pierwsze kroki w korytarzu i wybiegłam z pokoju. Nie zdąrzyłam. Stał tam już, z fioletowymi worami po oczami i wymęczoną, ale i tak jak zawsze idealną twarzą, i patrzył na mnie z niedowierzaniem, a może raczej ze wściekłością. Mierzyliśmy się wzrokiem, a ja zaczęłam się topić. Chciałam błagac o wybaczenie i znów być jego przyjaciółką, ale musiałam uciekać.
-co tu robisz?-zapytał bezbarwnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przyznać się? kłamać? Nie przychodziło mi do głowy nic odpowiedniego.
-ja...ja...-jąkałam się. Jego oczy błysnęły.
-tylko tyle jesteś mi w stanie powiedzieć-wytknął mi poirytowany- po pól roku tak sobie przyjeżdżasz i włamujesz się do mojego domu żeby idiotyczne się jąkać.
Z każdym słowem był coraz bliżej mnie, cofałam się, ale i tak w końcu trafiłam na ścianę.
-przepraszam-powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy-chciałam dobrze. .. ja.. ja miałam nadzieję, że się zejdziecie jak usunę się z waszego życia. No, bo ja tu byłam największą przeszkodą no i to tak.. ja przepraszam, że przyjechałam ja chciałam tylko sprawdzić czy .... czy wszystko z tobą okej- spojrzałam mu w oczy z przwstrachem i zobaczyłam w nich... rozbawienie.
-nie jest okej-powiedział-nic nie jest okej. Kobieta mojego życia ma mnie w dupie i prawdopodobnie już wcale mnie nie koc...
-mogę przeprosić Perrie... -przerwałam mu, ale szybko tego pożałowałam.
-czy ty do cholery nie rozumiesz?-krzyknął-nie kocham Perrie tylko ciebie.
Otworzyłam szerzej oczy. Przez chwile miałam wrażenie ze słyszę tylko swój przyspieszony oddech i bicie serca. Nagle poczułam wszystkie boćce ze zdwojona siłą. Czy on naprawdę to powiedział? Naprawę mnie kocha? Pomimo wszystko nie poczułam się lepiej tylko jakby ktoś dołożył mi na barki dodatkowe obciążenie. Czy on nadal próbuje mnie uratować, a może po prostu się martwi.
-Zayn-odezwałam się po chwili ciszy-co ty mówisz?
-prawdę-odpowiedział z mocą. Pokręciłam na to głową. To było za dużo. Skąd miałam wiedzieć czy to prawda. W jego oczach pojawiła się gorycz-nie wierzysz mi? Prawda?-nie odpowiedziałam wiec podszedł i położył ręce po obu stronach mojej głowy. Jego bliskość... zapach...wszystko. Mieszal mi w głowie i ewidentnie o to mu chodziło. Spuściłam głowę, bo nie mogłam znieść jego spojrzenia.
-boisz się? Co?-zapytał tak jakby to był najśmieszniejszy żart na świecie, ale szybko się opanował-popatrz mi w oczy-poprosił. Ten ostatni raz pomyślałam i z udawana duma podniosłam głowę. Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami-wydaje mi się, że od zawsze to wiedziałem, ale odkryłem to dopiero jak cie straciłem. Kochałem i kocham cie od zawsze-moje serce-zabiło milion razy mocniej- to z Perrie ... Paul trochę mnie przymusił, ale to nie jest wytłumaczenie-wziął wdech-ja bez ciebie jestem nikim. Kiedy cie nie było, nie mialem dla kogo wstawać z łóżka. Bo po co, skoro się do mnie nie uśmiechniesz albo nie rzucisz do mnie jakiegoś chamskiego tekstu. Po co miałem śpiewać na koncertach. Śpiewanie nie jest fajne bez ciebie, bo to dzięki tobie śpiewam. Po co w ogóle miałem żyć skoro ty nie chciałaś mnie znać. Nic nie miało sensu bez ciebie-dokończył, a ja zmarłam jak mógł tak mówić. Nie byłam nikim istotnym.
-Zayn-znów wypowiedziałam jego imię-Masz mnóstwo powodów żeby żyć, przyjaciół, zespół, rodzinę, fanów...
-ale nie mam ciebie-przerwał mi. W jego oczach pojawiły się łzy. Klęknął i złapał moje ręce w swoje- wiem, że nie chcesz mnie znać po tym co ci zrobiłem i mi nie ufasz, ale błagam cie zostań ze mną. .. nie musisz mnie lubić ani nic, ale błagam, proszę mieszkaj w Londynie, żyj swoim życiem nie musisz się ze mną spotykać tylko błagam zostań tutaj ze mną-mówił przez łzy. Głośno szlochał przyklejony do moich nóg. Moje serce nie wytrzymało. Poddałam się. Potrzebowałam go tak bardzo a... a skoro on mnie też. Klęknełam i mocno go przytulilam. To było takie przyjemne uczucie. Jakby moje serce zrzucało z siebie skorupę, a ciało dostało jakieś tajemnicze ciepło. Twarz wtuliłam w zagłębienie jego szyi. Nie śmiałam nawet marzyć, że coś takiego jeszcze się zdarzy. Mulat odwzajemnił mój uścisk ze zdwojoną siłą, tak mocno, że ciężko mi się oddychało, ale nie zwracałam na to uwagi. Po prostu trwała w tej magicznej chwili marzec żeby nigdy się nie skończyła. Zayn głaskał moje plecy i całował głowę i tym razem poczułam się jakby cały ciężar spadł mi z serca. Taka lekka i chyba kochana.
-Kocham Cię Zayn-wyszeptałam w jego kurtkę z miłością. Wstrzymał oddech i odsunął się ode mnie trzymając za ramiona. Moje serce zabiło jeszcze szybciej ze stresu. Popatrzył w moje oczy jakby szukał w nich odpowiedzi, a potem uśmiechnął się. Ta prosta czynność była taka czuła, że i ja się uśmiechnęłam. Pierwszy raz od bardzo dawna szczerze. Zbilżaliśmy się do siebie powoli i w końcu kiedy już stykaliśmy się nosami on wyszeptał.
-ja ciebie też-i złączyl naszet usta w namiętnym pocałunku. Powolnym i słodkim nie takim jak ten z przed ślubu. Ten pocałunek był spokojny, bo Zayn znów wiedział, że już nie ucieknie. Ciepło rozlewało się we mnie powoli, ale wypelnilo mnie całą.
-przepraszam-szepnełam tylko to. Zayn głaskał mnie po plecach i zaśmiał się cichutko.
-to moja wina nie przepraszaj-pocałował mnie w głowę. Nie chciałam znowu się kłucić więc tylko jeszcze mocniej go przytuliłam.
Resztę dnia spędziliśmy właśnie w taki sposób z ta różnicą, że przenieśliśmy się do sypialni. Nie było tak jakby to nigdy się nie wydarzyło, ale i tak było cudownie. Zanim się zorientowaliśmy był już zachód słońca. Był piękny, ale chyba szczególnie dlatego, że mogłam oglądać go z ramion Zayn'a.
-co robiłaś przez te pół roku?-zapytał w końcu.
-starałam się nie spotkać ciebie-odpowiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy. Zaśmiał się na moje słowa, a jego klatka piersiowa zawibrowała. Jego śmiech był taki przyjemny jak plaster na krwawiące rany.
-to dziwne, że się nie spotkaliśmy, bo ja odwiedziłem chyba każdy zakątek Anglii żeby cię znaleźć-powiedział już całkiem poważnie. Usiadłam i popatrzył na niego uważnie. W jego oczach było tyle zmieszanych ze sobą emocji, że nie wiedzialam która dominuje.
-byłam w Szkocji-odpowiedziałam. Teraz to zdecydowanie było zdziwienia, a ja miałam jakąś dziwną potrzebę tłumaczenia się- jakbym została w Anglii to byś mnie znalazł... Oczywiście odwiedzałam Londyn i mame, ale to już wiesz-dodałam z lekko wyczuwalnym wyrzutem. Jego twarz już wykrzywila się żeby zacząć kłutnie kiedy nagle jakby się ocknął.
-jak to byłaś u mamy, przecież ja też tam byłem i pytałem się o cie.... a ona zawsze mnie lubiła-zaczął.
-no właśnie-powiedziałam-zawsze cie lubiła. Jakbym jej powiedziała, że przed tobą uciekam to na pewno by ci powiedziała gdzie jestem-westchnął na moje słowa z delikatnym rozbawieniem.
-nigdy nie zrozumiem kobiet-tym razem to ja się zaśmiałam. Ten dźwięk rozlał się przyjemnie po moim sercu. Pochylilam się nad chłopakiem i pocałowałm krótko.
-nawet nie próbuj-nasze śmiechy rozbrzmiały w pomieszczeniu na krótka chwile. Wtedy zadzwonił telefon Zayn'a. Sięgnął go ręką z szafki i jego rysy strzały.
-Kto to?-zapytałam od razu. Przez chwilę wachał się z odpowiedzią.
-Niall-westchnął-ale na pewno sa wszyscy razem i srają ze strachu.
W mojej głowie znowu zapaliła się czerwona lampka. Niszcze ich przyjaźni. Nie mogę zostać, ale wtedy do głowy przyszedł mi lepszy pomysł. Przeprosze ich. Zayn zauważył moje wahania i ścisnąl mnie mocniej.
-oni nie są problemem. Zostajesz-szepnął w moje włosy-tylko bardzo się martwili.
-tak wiem-powiedziałam, a po chwili dodałam-musze ich przeprosić-westchnął-zadzwoń do niego i powiedz żeby przyjechali, ale nie mów ze zostałam.
Mulat popatrzył na mnie zagadkowo, a potem na jego usta wkroczył łobuzerski uśmiech.
-jesteś niemożliwa-rzachnął się, ale wybrał numer komórki blondyna.
Chłopcy naprawdę musieli bardzo się martwić bo byli już po pól godziny. Zayn wstał z kanapy na której siedzieliśmy i poszedł im otworzyć starając się nie uśmiechać. Zachichotałam cichutko na ten widok, ale spoważniałam gdy usłyszałam kroki kilku osób w stronę salony. Milczeli, ale wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą. Patrzyłam uważnie na drzwi w których jako pierwszy pojawił się Zayn uśmiechnął się do mnie zachęcająco i usiadł obok mnie obejmując mnie ramieniem. Wstrzymałam oddech kiedy w progu pojawił się Liam, a potem weszła reszta . Zamarli na nasz widok, a mój żołądek skręcił się w supeł. Wstałam i szybko zaczęłam się tłumaczyć.
-zanim na mnie nakrzyczycie to usiądźci wszystko wam wyjaśnię-powiedziałam wstając gwałtownie. Patrzyli to na mnie to na Malika którego niesamowicie to bawiło. Chciałam go za to uderzyć, ale się powstrzymałam. W końcu chłopcy usiedli, a ja zaczęłam swój nieskładny monolog.
-chciałam was przeprosić-powiedziałam- przeprosić i błagac o wybaczenie za to co się stało. Nie chciałam żeby tak wyszło. Ja poprostu nie widzialam lepszego wyjścia z sytuacji. Przepraszam.
Nastała chwila dramatycznej ciszy, a ja spuściłam głowę. Nie wybaczą mi. Za dużo się stało. Ale w momencie kiedy już chciałam opuszczać pokój cztery pary silnych męskich ramion zatrzymało mnie w swoim uścisku. A jednak. Jestem największą szczęścia na ziemi.
- Boże (t.i)-powiedział Niall i powoli zaczęli się ode mnie oddalać, ale szybko znalazł się przy mnie Zayn z krzywym uśmiechem. Uśmiechnęłam się do niego szeroko za co dostałam całusa w głowę. Usłyszałam cichy śmiech chłopaków i znowu popatrzyłam na nich.
-wróciła nasza mała księżniczka-powiedział uradowany Harry i wiedziałam już, że konflikt ze szpitala znikł.
-wróciła-powiedziałam patrząc im po kolei w oczy, a te najpiękniejsze zostawiając na koniec-i już nigdzie się nie wybiera.
------------------------------------
O matko nie wierze, że udało mi się skończyć. Dziękuję wszystkim którzy czytali moje wypociny. Już niedługo pojawi się one shot z Niall'em, a potem z Larrym. I jeszcze jedeo 1 komentarz = 1 uśmiech. Buziaki ♥
sobota, 18 października 2014
#14 Zayn część 12 (zakończenie)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz