czwartek, 11 września 2014

#6 Zayn część 4

Obudziło mnie jaskrawe światło. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam idealnie białą  salę z łóżkiem. Leżałam tam zupełnie sama podpieta do kroplówki. Powoli zaczęły mi się przypominać wczorajsze wydarzenia. Wybieranie sukni, droga do domu, sąsiad, a potem ciemność. Musiałam zemdleć, a on zadzwonił na pogotowie.
Już miałam wstawać kiedy do mojej sali wszedł młody mężczyzna na oko 5 lat starszy ode mnie.
- dzień dobry-powiedział i podniósł głowę z nad notatek- wczoraj wieczorem zmalała pani. Sąsiad przywiózł panią, a potem pojechał.
- co mi się stało? - zapytałam z lekką chrypką.
- pani organizm jest bardzo słaby wręcz wycieńczony w dodatku  miała pani w krwi trochę za dużo alprazolamumu inaczej xanax'u i jako że jest to lek uspokajający bardzo silny bo to psychotrop można powiedzieć że jakby pani zasneła.
-dziękuje - uśmiechnęłam się do chłopaka. Czyli jednak to, że biorę tego za dużo ma jakieś skutki uboczne.

Lekarz podszedł do mnie i usiadł okrakiem na krześle obok łóżka.
- nie powinienem się wtrącać- zaczął powoli- ale sądzę, że on nie jest tego wart. Nie zgłosiłem na policję twoich rąk, nie wiem też skąd masz xanax bo nie wyglądasz mi na taką co poszła po niego do psychiatry, ale stosuje metodę po dobrocibi wole cie poprosić żebyś ty dała sobie szansę.
- tak masz rację.- zaczęłam- on jest wart dużo więcej niż moje głupie życie.
- naprawdę tak uważasz? - zapytał cicho, a gdy na mnie spojrzał zobaczyłam w jego oczach iskrę. Poznał mnie. Dziewczynę od One Direction.
- co byś zrobił gdyby twoja przyjaciółka, z którą sypiasz oznajmiła ci, że wychodzi za super faceta którego szczerze lubisz i okazało się, że ją kochasz? Jeszcze będziesz musiał przygotowywać ten ślub, a twoi znajomi to osoby publiczne. Myślisz, że Twoje życie miało by wtedy sens. - krzyknęłam. Powiedziałam mu to wszystko choć mógł powiedzieć to prasie. Wydawało się, że mogę mu zaufać.- codziennie marze o tym żeby to piekło się skończyło.
-moja narzeczona była w 8 miesiącu ciąży kiedy potrącił ją pijany kierowca zmarła w moich rękach. Miałem wtedy 20 lat. Chciałem umrzeć. Każda sekunda mojego życia bolała jak nic innego na świecie. Pewnego wieczora zdecydowałem, że to już czas. Chciałem to zrobić następnego dnia, w naszą rocznicę. Ale wtedy przyśniła mi się ona. Mówiła żebym nigdy nie zapomniał, ale pozwolił sobie żyć dalej. I wiesz co zrobiłem. - pokiwałam głową na nie. W jego oczach były łzy- poszedłem na medycynę.  Od tego czasu minęło osiem lat. Zawsze boli, ale teraz kiedy słyszę od ludzi słowa podziękowania za uratowanie ich matek,  żon i dzieci rana trochę się goi. Z tym można żyć. Dla kogoś jesteś całym światem.
Jego historia mną wstrząsnęła. Tyle przeżył w młodym wieku, a teraz jednak się nie poddał.
- może jednak nie-powiedziałam cicho- przykro mi wydajesz się być cudownym facetem. Na pewno będziesz dobrym ojcem. Jeszcze poprostu nie spotkałeś tej która zapełni twoje zranione serce odpowiednią dawką miłości. Ty jeszcze będziesz szczęśliwy, ja nie. Niektórzy poprostu wykorzystali za dużo szczęścia w przeszłości. A teraz muszą płacić tak jak ja.
- ty za to będziesz cudowną żoną i matką. - powiedział- Jestem tego pewien. Tylko jeszcze musisz poczekać. Cierpliwość to nalepsza cecha u człowieka.
- na szczęście jej nie posiadam- odpowiedziałam. Uśmiechnął się tylko.
- wiec zacznij naukę od teraz- popatrzył w moje oczy i wstawił rękę w geście przywitania. Ścisnęłam ją. - jestem Patrick.
- (t.i)- uśmiechnęłam się do niego bo nie traktował mnie tak okropnie ostrożnie.
- jesteś naprawdę przepiękna kiedy sobie na to pozwalasz. Wiesz?- powiedział.
- ktoś mi to już powiedział- Popatrzyłam na moją kroplówkę- a teraz proszę o papiery do wpisu ze szpitala.
- powinnaś zostać- stwierdził.
- teraz nie mam w zwyczaju robić tego co powinnam.
Patrick o nic więcej nie pytając odpiął mnie od kroplówki i przyniosł papiery do podpisu. Kiedy już miałam wychodzić złapał mnie za nadgarstek.
- dzwoń kiedy będziesz potrzebować- powiedział wreczajac mi karteczkę z numerem- zawsze ci pomogę.
- dlaczego ja? - zdziwiłam się.
- bo jesteś.
Nic więcej nie mówiąc zostawił mnie samą w pokoju z pustką w głowie.
Wyszłam spokojnie z sali i wolnym krokiem skierowałam się do wind. Znałam ten szpital. Kilka lat temu kiedy Zayn miał wypadek motorowy biegłam tu najszybciej jak potrafiłam, a potem spędziłam kilka dni na przechadzaniu się po szpitalu czekając aż chłopak się obudzi. Podbiegłam do windy i włożyłam terbe żeby znów się otworzyła. Zobaczyłam charakterystyczne męskie buty, ale mój umysł pracował jeszcze za wolno by je skojarzyć.
- Przepraszam - powiedziałam i podniosłam głowę na chłopaka. Nasze oczy się spotkały, a ja zamarłam w wejściu windy. Harry stał tam z kapturem na głowie i lustrował mnie wzrokiem. Podszedł krok bliżej, a moja reakcja zdziwiła mnie samą. Cofnęłam się i rzuciłam w dzikim pędzie do wyjścia. Biegłam do alejki która na jednym piętrze była wyjściem, ale na innym pułapką. Miałam nadzieję, że to wyjście. Zobaczyłam drzwi i wbiegłam tam ale zaraz się zatrzymałam. Tu nie było wyjścia tylko sala widokowa na Londyn. Nie było już czasu na ucieczkę bo Harry wybiegł do pomieszczenia zaraz po mnie. Byliśmy sami, a to przerażało mnie jeszcze bardziej. Harry pochodził do mnie bardzo wolno. Z każdym jego krokiem w moją stronę cofałam się w tył aż poczułam za sobą zimne szkło. Wtedy chłopak podszedł do mnie bez oporów. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy, a jego zielone oczy starały się pomieszać mi w głowie. Harry zawsze tak robił. I kiedyś pozwoliłabym się uspokoić, a potem wszystko mu powiedziała, ale teraz moje życie było tylko moje i nie dopuszczałam do niego niewinnych ludzi.
- przestań Hazz - powiedziałam i dotknęłam ręką jego serca- nic ci nie powiem.
- zawsze mówiłaś mi wszystko-  to była prawda, ale mówił cicho i spokojnie. Chciała mnie równocześnie zmanipulować i uspokoić. I przestraszyć bo podszedł o krok bliżej.
- moje życie bardzo się zmieniło od tego czasu- w moim głosie krył się niepokój i on świetnie to wyczuł.
- tylko ci się tak wydaje- szepnął wprost do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz - tak naprawdę dalej chcesz tego co zawsze.
Wiedziałam do czego prowadzi taka gra wiec wyszłam z pułapki pod jego ręką.
-tak?- zapytałam udawanie pewnym tonem.
-miłości- odpowiedział patrząc mi uważnie w oczy. Zabolało złapałam się ściany żeby nie upaść i głęboko oddychałam. Harry złapał mnie delikatnie w talii i usiadł sadzając mnie sobie na kolana. Drzacymi rękami wyjmowałam tabletki z torebki. Połknęłam dwie bez popijania. Po chwili moje serce trochę się uspokoiło.
- dlaczego tu jesteś? I co to za tabletki?- zapytał przytulony do mnie Harry.
- zemdlałam wczoraj wieczorem i mój sąsiad mnie tu przywiózł. To zwyczajne tabletki uspokajające- odpowiedziałam naginając trochę prawdę.
- Zayn wie?- znów zapytał. Popatrzyłam na niego i pokiwałam przecząco głową. Westchnął.
- nie powiesz mu? prawda Hazz?-zapytałam choć dobrze znałam odpowiedź.
- wiesz, że powinienem mu powiedzieć- pokiwałam głową na tak- ale nie zrobię tego- uśmiechnęłam się.- Ale musisz wiedzieć wczoraj kiedy Zayn wrócił od ciebie z nikim się nie przywitał tylko poszedł do naszej siłowni włożył rękawice i nawalał w worek przez cały dzień. Potem poszedł do pokoju i siedział tam tak cicho, że baliśmy się, że sobie coś zrobił. Ale żyje.
- dziękuje- uśmiechnęłam się do niego. Zayn nie mógł się dowiedzieć ani o mojej wizycie w szpitalu ani o lekach. On ma swoje problemy
-nie ma za co- szepnął Harry całując mnie w szyję. Jęknełam. Brakowało mi bliskości. Loczek zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyji, a ja oddałam się tej przyjemności. Pocałował przerwę między obojczykami i spojrzał mi prosto w oczy. W jego oczach zobaczyłam pożądanie. Chciał pocałować mnie w usta, ale w tej samej chwili powiedziałam:
- jak ładnie poprosisz swoją "dziewczynę"* to ci zrobi loda słoneczko, a ze mną są potem tylko problemy - szepnełam mu uwodzicielsko do ucha.
- nie moja wina, że jesteś taka kusząca-zahaczył o płatek mojego ucha. Odsunęłam się od niego.
- nie żartuj sobie ze mnie- prychnełam.
- gdyby nie to, że Zayn zakazał nam sex'su z tobą to pewnie byś już dochodziła kochanie- powiedział całkiem poważnie. Parsknełam śmiechem.
- och Styles- wstałam z jego kolan i poczochrałam mu włosy- ja idę do domu. Na razie. Uśmiechnęłam się do niego.
-ja nie żartowałem. odwiozę cie chodź- zapał mnie w talii jedną ręką założył kaptur, a potem wyszliśmy z pomieszczenia.
------------------------------------
* dziewczyna Harry'ego to stworzona na potrzeby imagina ustawka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz