Give me all your love now
'Cause for all we know
We might be dead by tomorrow
I can't
Go on wasting my time
Adding scars to my heart
To był trudny tydzień w moim życiu. Choć tak bardzo kochałam Zayn'a to każda minuta w jego towarzystwie była następna deską w mojej trumnie. Nasza przyjaźń zmieniła się w toksyczną chorą relacje. Chociaż może zawsze taka była Potrzebowałam go tak bardzo, ale jego towarzystwo mi szkodziło. Wyglądałam coraz gorzej i tak się czułam. Xanax, kawa i fajki były mi potrzebne żeby zacząć normalnie funkcjonować, a to według Patricka- bo spotkałam się z nim bardzo często nie tylko na sali gdzie budziłam się po wielokrotnych zemdleniach w sklepie, przebieralni, windzie czy parku (Cieszyłam się że paparazzi tego nie odkryli bo Zayn nie dał by mi żyć)- były powody mojego beznadziejnego stanu zdrowia.
W poniedziałek długo szukaliśmy sali, ale znalazła się. Był to bajkowy zajazd w klasycznym stylu nad jeziorem na obrzeżach miasta. Było tam przepięknie. Zayn zawsze po naszych spotkaniach odwoził Perrie i jechał ze mną do mojego domu. Robił tak w każdy dzień gdy się spotkaliśmy w sprawach ślubu nawet jeżeli szłam sama z Perrie. Przyjeżdżał po mnie witał z blondynką i jechaliśmy do mnie. Siedzieliśmy strasznej ciszy przerywanej jego pytaniami. Odpowiadałam wtedy ograniczając słowa do minimum. Wiedziałam, że się martwił. Miał wory pod oczami, a jego kostki na rękach były posiniaczone od uderzenia w worek bokserski. Mówiłam żeby przestał bo nie ma sensu się o mnie martwić, ale wtedy zawsze zaczynała się kłutnia w której nie chciałam uczestniczyć.
W środę razem w Perrie poszłam wybrać dla niej buty na ślub. Były to białe buty na nie wysokim obcasie zapinane na kostce. Czułam się okropnie i widział to każdy.
W czwartek dzień koncertu chłopaków zaczęły pojawiać się pierwsze moje zdjęcia w gazetach. Nagłówki głosiły: Co stało się z (t.i) (t.n)? lub Dieta cud czy może depresja?
Znów zemdlałam w sklepie. Patrick był przerażony moimi wynikami i zwiększył mi dawkę witamin. Jak zawsze wpisałam się po kilku godzinach tak, że ok 15 byłam już w domu. Chyba nikt mnie nie widział. Poszłam po telefon do pokoju. 35 niedebranych od Zayn'a, 12 od Niall'a, 11 od Louis'a,13 od Liam'a i 10 od Harry'ego. Już miałam odkładać telefon gdy znów zadzwonił. Tym razem Harry. Odebrałam.
- halo? - powiedziałam spokojnie.
- no nareszcie- wrzasnął Harry- wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy. Co ty sobie wyobrażasz gowniaro?!- wydzierał się n mnie.
- uspokój się Harry- powiedziałam lekceważąco- Tak poza tym jesteśmy w tym samym wieku.
- wszytko okej (t.i)?- tym razem w słuchawce usłyszałam aksamitny głos Zayn'a. Coś było nie tak. Skoro wiedział powinien być wściekły i na mnie krzyczeć - podawali w wiadomościach, że zemdlałaś i jesteś w szpitalu.
- tak wszystko okej. To jakaś pomyłka- kłamałam.
- ach to wspaniałe - ucieszył się jak pięciolatka.
- Zayn czy wszytko jest tam u was okej? - spytałam podejżliwie.
- tak tak no pewnie za godzinkę mamy koncercik- zachichotał. Co oni mu zrobili?
- Zayn możesz dać mi do telefonu Liam'a? - poprosiłam.
- już daje słoneczko- coś na pewno było nie w porządku.
- halo? - zapytał zmartwiony Liam.
- co mu zrobiliście? - zapytałam sztywno.
- jak zobaczył twoje zdjęcia w telewizji zaczął demolować dosłownie wszystko ci mu stało na drodze i biec w kierunku wyjścia z areny. Nikt nie mógł go zatrzymać. Zaczął bić naszego ochroniarza i wtedy Paul wezwał osoby z karetki które były już na sali. Dali mu dożylnie jakiś bardzo silny lek uspokajający i chyba przesadzili z ilością. Od jakiejś godziny zachowuje się jak dziecko szczęścia- mówił Liam niespokojnie- powiedział też, że nie wyjdzie na scenę.
- o boże, a-aa dzwoniliście już do Perrie?- spytałam-ona na pewno mu jakoś pomoże albo, a-albo coś.
- ona nam nie pomoże- zawyrokował - od godzin gada tylko o tobie. Wspomina wasze dziecięce lata, opowiada wszystkie wyjazdy i wakacje. Błagam (t.i) przyjedź tutaj. On potrzebuje właśnie ciebie.
- dajcie mi 20 minut- powiedziałam i rozłączyłam się.
W ekspresowym tempie ubrałam się uczesałam i umalowałam. Wybiegłam z domu i pojechałam na arenę O2. Równo 15 minut później byłam przed wejściem. Stał tam Paul. Wiedziałam, że na mnie czeka. Gdy byłam blisko otworzył mi drzwi.
- dziękuje, że przyjechałaś- powiedział.
- to moja wina. Musiałam. Prowadził mnie przez zawiłe korytarze. Zatrzymał się kilka metrów przed uchylonymi drzwiami i powiedział.
- nie mam pojęcia jak to zrobisz, ale on musi wyjść dziś na scenę. Masz godzinę- i poszedł sobie. Wolnymi krokami pochodziłam do drzwi. Moje serce biło coraz szybciej, a ręce drżały.
- to takie smutne- usłyszałam słaby głos Zayn'a- ona już w ogóle ze mną nie rozmawia. Tylko odpowiada na pytania. Patrzy na mnie jak na jakiegoś wroga. Chyba mnie już nie kocha. W sumie nie dziwie jej się. Też bym mnie już nie chciał na jej miejscu. - wdech. Wydech. - jej się wydaje, że ja nie widzę że jej jest ciężko. Udaje silną, ale tak naprawdę jest bardzo słaba. Zawsze taka była uparta. Za to chyba kochałem ją najbardziej. Nadal kocham. Za tą przebojowość. Szła dalej mimo wszystko. A teraz idzie prosto do grobu. I to przeze mnie. Moja mała, cudowna księżniczka. Moja mała (t.i).
Łzy ciekłych po moich policzkach. Zacisnełam zęby i szybko je otarłam. "Weź się w garść" pomyślałam "on jest na haju". Weszłam szybko do pokoju. Oczy wszystkich patrzył na mnie w różnych sposób. Czterech chłopców z ulgą i jedyny na którego patrzyłam z .... z uwielbieniem. Wstał z kanapy i przebiegł przez pokój. Przytulił mnie do siebie tak mocno, że zabrakło mi tchu. Odwzajemniłam uścisk z taką samą mocą zaciskając palce na plecech jego koszuli.
-(t.i)- szeptał w kółko Zayn i na przemian całował mnie w głowę.
- jestem tu Zay- chlipałam w jego koszulę. Wdychałam jego zapach zapamiętywałam ciepło skóry i każdy detal. Tak bardzo go potrzebowałam.
- dla mnie? - zapytał kładąc mi brodę na głowie.
- dla nikogo innego- dalej płakałam za to on był teraz oazą spokoju.
- jest tu dla mnie słyszałeś, Lou? - zapytał chłopaka odwracając nas o 180°.
- tak- odpowiedział brunet.
- nie lubię jak płaczesz (t.i w słodkim zdrobnieniu)- szepnął mi mulat do ucha. Tylko mocniej się do niego przytuliłam. Tak bardzo mi tego brakowało. Kiedy byłam w jego ramionach czułam się jak kiedyś. Szczęśliwa i kochana. Chłopak odepchnął mnie od siebie delikatnie, a ja spojrzałam na niego ze smutkiem. Schylił się i podniósł mnie jak pannę młodą. Zaśmiałam się perliście. Tak dawno nie słyszałam tego dźwięku. Jego ucieszył chyba jeszcze bardziej bo zaczął obracać się ze mną w ramionach. Śmialiśmy się jak dawniej tylko z jedną małą różnicą. On był na haju, a ja nie byłam już tą samą dziewczyną.
- Zayn- krzyknęłam przez śmiech- postaw hahahaja mnie na ziemi hahahhahahahahahahHHhH.
- tak jest księżniczko- zatrzymał się i posadził nas na kanapie. Przyciągnął mnie na swoje kolana i przytulił. Chłopcy patrzyli na nas z rozczuleniem. Tak się chyba też czułam, jakbym budziła się do życia.
- Proszę Zayn wejdź na scenę- błagałam go.
- a co ja będę z tego miał?- zapytał.
- chłopcy na pewno wymyślą ci jakąś nagrodę- uśmiechnęłam się do niego.
- nie chce od nich nagrody- westchnęłam już otwierałam usta żeby odpowiedzieć, ale szybko powiedział- chce ją od ciebie.
- ode mnie?- zapytałam zdziwiona. Pokiwał głową- a jaką?
- nic wielkiego- powiedział, ale w jego oczach zobaczyłam złowrogi błysk. Lek powoli tracił swoje właściwości.
- dobrze- zgodziłam się.
- Hurra - wykrzyknął uratowany.
- no już wchodzicie- pokazała na wejście na scenę- powodzenie. Harry podszedł do mnie żeby przytulić się na szczęście. Chłopcy zawsze to robili, ale na drodze stanął mu Zayn. Miał zaciśniętą szczękę i napięte mieście.
- ręce precz- wycedził- ona jest moja. Harry popatrzył na mnie przerażony i grzecznie się odsunął. To nie było normalna i powoli zaczynałam się bać.
- Zayn- położyłam dłonie na jego ramionach i momentalnie się rozluźnił- wychodzicie na scenę. Powodzenia.
- zostajesz prawda? - zapytał odwracając się do mnie już uśmiechnięty.
- tak tak, a teraz już lećcie- pogoniłam ich.
- do zobaczenia po - powiedział Zayn po czym pocałował mnie w policzek. Złapał mikrofon i wbiegł na scenę. Stałam jak słup soli i patrzyłam na scenę po której biegali chłopcy. Każdy co chwila patrzył w moją stronę ze zmartwieniem. Stałam tak i stałam aż podeszła do mnie Lou.
- (t.i)- zaczęła cicho i dotknęła mojego ramienia- wszytko okej?
Odwróciłam się do niej. Moje źrenice były rozszerzone, a ręce drżały. Kobieta bez słowa podała mi krzesło i kubek z wodą. Złapałam go w ręce i patrzyłam na drgającą taflę.
- wypij trochę- powiedziała. Wzięłam łyka. Zimna ciecz trochę mnie otrzeźwiła. Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy. Lou od razu mnie przytuliła.
- nie chce tak żyć- dławiłam się łzami. Głaskała mnie po plecech ale nic nie mówiła. Przynajmniej ona wiedziała, że nie powinna.
- za 20 minut chłopcy mają przerwę ale stoimy tu już 10 jeżeli zaraz Zayn cie nie zobaczy to zejdzie ze sceny- cicho mi przypomniała.
- tak masz rację - otarłam łzy, a usta wykrzywiły się w wyćwiczonym uśmiechu. Podeszłam tak żeby było mnie widać. Fanki chyba tego nie zauważył, ale atmosfera gęstniała z każdą sekundą. Do momentu kiedy wszystkie oczy na scenie zwróciły się w moją stronę. Prawie usłuszałam ciche "ufff" z ust Louis'a. Zayn za to uśmiechnęł się bardzo szczeroko. Ta był mój uśmiech jak powiedział kiedyś, tylko dla mnie się tak uśmiecha. Normalny Zayn powoli wracał, a moje dobre samopoczucie zaczynało się ułatwiać. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Śledziłam każdy jego ruch. Po raz kolejny uczyłam się go na pamięć. Mój ideał wręcz promieniał radością i co chwila posłał mi uśmiechy.
- (...)wracamy już za chwilę- usłyszałam głos Niall'a. Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam choć łzy cisneły mi się do oczu. Ten ostatni raz pomyślałam sobie. Po chwili chłopcy zbiegli ze sceny spoceni, radośni i pełni nie wyładowanej adrenaliny. Bo to dawała im muzyka. Mi kiedyś też. Uwielbiałam z nimi śpiewać podobno miałam piękny głos, ale przestałam, i śpiewać, i grać od oświadczyny Zayn'a. Wydawało mi się jakby to było w innym życiu. Tamto było beztroskie i pełne szczęścia, a to ciężkie i nie do wytrzymania.
- ja ci się podoba? - zapytał tuląc się do mnie Zayn. Był spocony, ale w obecnym stanie emocjonalnym nawet tego nie zauważyłam.
- przecież wiesz, że uwielbiam wasze koncerty-odparłam.
- wiem, ale miło jest to usłyszeć- szepnął mi wprost do ucha. Przeszedł mnie dreszcz rozkoszy. Zaśmiałam się trochę sztucznie, ale był jeszcze na tyle odużony że tego nie zauważył. Mieli 2 minuty na odpoczynek i przez cały czas Zayn mnie przytulał. Nie zrobił niczego innego. Napawał się moją bliskością chyba bardziej niż ja jego. Jakbym tylko ja była mu potrzebna do szczęścia. I taka się czułam. Potrzebna i kochana.
- wchodzicie za 5...4....3...2...- powiedział jakiś dźwiękowiec. Chłopak odsunął się i popatrzył mi głęboko w oczy. Wszystko jakby stanęło w miejscu. Liczyło się tylko, że jego twarz przybliżała się do mojej, a jego ciepłe usta były tak blisko moich. Już miał je musnąć kiedy ktoś pociągnął go za łokieć na scenę. Odwrócił głowę żeby na mnie patrzeć i wtedy wiedziałam już dlaczego nie wiedziałam, że kocham mojego przyjaciela. Bo my od zawsze byliśmy kimś więcej. Nie mogłam czuć się nie kochana kiedy Zayn patrzył na mnie w ten sposób, albo kiedy szeptał mi miłosne słówka podczas naszych stosunków. Nie, kiedy wydawało mi się, że jest tylko mój.
Koncert skończył się szybciej niż mi się wydawało. Chłopcy szybko się przebrali i roześmiani wyszliśmy z areny. Było cudownie, ale w życiu nie da się zatrzymać.
- odwiozę cie - powiedział Zayn kiedy stałam przy moim samochodzie. Popatrzyłam na chłopaków pokiwali głowami na tak uśmiechając się.
- ale ja prowadzę- uśmiechnęłam się i wysiadłam za kółko.
- ostatni raz wsiadam z tobą do samochodu kiedy ty prowadzisz- powiedział mulat gdy byliśmy już na parkingu przy moim domu.
- nie przesadzaj- za żartowałam. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na kanapie ramię w ramię. Patrzyłam w jego oczy bardzo uważnie. Uśmiechał się i ja też się uśmiechałam. Straciłam czujność tylko na chwilę. I wtedy mnie pocałował. Całował tak, że zapomniałam jak się nazywam i co tu robię. A ja nie byłam mu dłużna. Wplotłam rękę w jego włosy, a on przyciągnął mnie na swoje kolana. Nie przerywając pocałunku wstał u zaniósł mnie do mojej sypialni. Całował moje nagie ciało i szeptał czułe słówka.
- kocham cię - szepnął gdy oboje byliśmy na szczycie.
- ja ciebie też Zayn - powiedziałam opadałam na jego pierś i zasnełam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz