Zadzwonił mój telefon. "Ciekawe kto tym razem" pomyślałam. Od tego mojego zemdlenia w galerii wszyscy dzwonili po kilka razy dziennie. Nie miałam nawet chwili wolności, ale chyba o to im chodziło. Spojrzałam na wyświetlacz. Perrie.
-halo?-odezwałam się.
-hej (t.i)!-zawołała dziewczyna- słuchaj wszyscy jesteśmy strasznie zdenerwowani przez ten ślub... i w ogóle i Harry rzucił hasło impreza. Co ty na to?
Zastanaowiłam się chwile. Będę mogła zabalować i chociaż na chwilę zapomnieć.
- to chyba fajny pomysł wiesz- powiedziałam.
- ciesze się, że się zgadzasz -odpowiedziała- przyjadę po ciebie o 19:30 i przywiozę ci sukienkę.
- dziękuje Pezz- naprawdę byłam wdzięczna. Po tym co jej zrobiłam najlepszym słowem jakim mogła mnie określić to dziwka, a ona nie dość, że jest miła to mi pomaga.
- nie ma sprawy do zobaczenia- odparła.
-papa-pożegnałam się i położyłam na kanapę. Myślałam. O życiu, o chłopakach, o Zayn'ie, o Perrie i o tymy co będzie dalej. Po ślubie już na pewno nie pogodze się z Zayn'em. Będę musiała wyjechać albo ukryć się gdzieś. Tak, żeby mnie nie znalazł. Nigdy. Ale muszę też sprawić żeby mnie znienawidził. Bo przecież nie tęskni się za kimś kogo się nienawidzi. A potem to ... jakoś sobie poradzę. Albo nie ale to juz bez znaczenia.
W zamyśleniu podeszłam do pianina. Kiedyś używałam go prawie codziennie. Najwięcej kiedy byli u mnie chłopcy. Zawsze coś razem śpiewaliśmy. Usiadłam na krześle i otworzyłam klapę. Przejechałam palcem po klawiszach nie wydając jednak żadnego dźwięku. Od prawie miesiąca nie grałam. Nie robiłam niczego co przypominałoby mi Zayn'a. A muzyka chociaż była nieodłącznym elementem mojego życia przypominała mi go najbardziej. http://m.youtube.com/watch?v=ArCObKgcoKI I wtedy moje palce same odnalazły dźwięki i rytm, a ja zaśpiewałam. Czysto i słodko. Tak jakby to był mój ostatni raz. Czułam się cudownie. Muzyka ogarnęła mnie od czubków palców u stóp aż po końcówki włosów. Tak jak zawsze kiedy śpiewałam. Żyłam. Tak naprawdę. Ostatnia zwrotka powoli się kończyła. Zagrałam jeszcze kilka ostatnich akordów. Koniec. Trwałam w kojącej ciszy którą po chwili zmącił jeden dźwięk. Oklaski. Odwróciłam się i zobaczyłam klaszczącą Perrie. Płakała. Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy.
- to było cudowne- wyszeptała wzroszona- gdyby Harry to słyszał.
- dziękuje- wyjąkałam cicho. Siedziałyśmy w ciszy. Dziewczyna widząc, że nic nie powiem sama się odezwała.
- idź wziąć prysznic, a ja w tym czasie się pomaluje, a potem zajmiemy się tobą
- jasne - powiedziałam i poszłam do łazienki. Po kąpieli wysuszyłam włosy i w ręczniku wyszłam z łazienki. Perrie robiła już ostatnie poprawki. Wyglądał cudownie.
- ubierz białą bieliznę- zarządziła dziewczyna. Zrobiłam o co prosiła i stanęłam przed nią. Z frakonosza wyciągnęła piękną białą sukienkę do kolana. Była odcinana w okolicach pępka z czarnym paskiem. U góry piersi zaczynała się koronka kończąca się z tyłu tuż przy odcięciu. Perrie pomogła mi ją założyć, a później zrobiła mi delikatny make up. Moje proste włosy zostawiła rozpuszczone.
- nie ma co się starać i tak będę wyglądała strasznie-powiedziałam.
-weź mnie nie denerwuj- odkryzła się- a teraz ubierz te czarne szpilki i się przejrzyj- zarządziła. Kiedy spojrzałam do lustra bardzo się zdziwiłam. Wyglądałam naprawdę dobrze.
-wow-szepnełam.
- wyglądasz super- powiedziała Perrie-idziemy?
- już-odpowiedziałam. Spokowałam do małej torebki najpotrzebniejsze rzeczy zamknęłam dom i pojechałyśmy.
Perrie zaparkowała pod jednym z naszych ulubionych klubów. Dziewczyna przywitała się z ochroniarzem i weszłyśmy do środka. Z daleka zobaczyłam stolik przy którym brakowało tylko nas.
- no powiem wam dziewczyny, że wyglądacie zajebiście- powiedział nieco wstawiony już Harry gdy miałyśmy się witać. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie. Chciałam ostro dzisiaj zabalować. Siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy o wszystkim. Po około godzinie Louis, Eleonor, Liam i Danniel. Poszli tańczyć. Na co ja nie miałam na razie ochoty. Przysunęłam się bliżej Harry'ego. Od razu objął mnie ramieniem. Rozmawialiśmy jeszcze chwile, ale w końcu zabrakło nam tematów. Wstałam od stolika.
- idę po coś do picia- powiedziałam do reszty.
-nie będziesz dzisiaj piła- poinformował mnie Zayn- ostatnio i tak przesadziłaś
- od kiedy jesteś moim ojcem? Co?!- zapytałam zirytowana- ale stop ja jestem dorosła.
- Boże czy...-zaczął.
- daj jej już spokój Zayn- zaśmiała się Pezz- przeszliśmy tu żeby wyluzować.
- nie pijesz- zignorowa ją.
-jeszcze zobaczymy-powiedziałam tak żeby nie usłuszał-Harry?-zwróciłam jego uwagę-idziemy tańczyć? -zapytałam wyciągając w jego stronę rękę. Loczek uśmiechnął się łobuzersko. Ścisnęł ja bez słowa i poszliśmy. Nasz taniec był bardzo gorący. Co chwila ocierałam się pupą on jego krocze za to jego ręce były dosłownie wszędzie. Nasz taniec był dokładnie obserwowany. Perrie jak i Zayn nie ruszali się z miejsc z których-niestety- dokładnie widać było parkiet i bar. Mulat dosłownie zabijał wzrokiem Harry'ego za każdym razem kiedy ten za dużo sobie pozwalał, ale w końcu nadarzyła się okazja.
- choćmy do baru-powiedziałam do Harry'ego gdy zobaczyłam jak Zayn i Perrie idą na parkiet z którego nie było go widać.
- już księżniczko- odparł i poprowadził mnie do baru. Usiedliśmy na wysokich stołkach barowych.
-co sobie życzy moja królowa? -zapytał Styles z uśmiechem.
- a co mi mój książę poleca? Tylko coś mocnego- odpowiedziałam zadziornie. Chłopak mrugnął do mnie i zamówił nam drinki. Najpierw jednego, potem dwa, a po piątej kolejce przestałam liczyć. Alkohol szumiał mi w głowie i dopiero teraz zaczęłam się naprawdę bawić. Lekko się chwiejąc poszliśmy na parkiet, a po gorącym tańcu znów do baru. Po bliżej nie określonym czasie śmiejąc się z byle czego i ledwo trzymając na nogach poszliśmy do stolika. Wszyscy nasi znajomi zaczęli śmiać się jeszcze bardziej gdy nas zobaczyli. Wszyscy z wyjątkiem jednego-Zayn'a. Trzymany przeze Harry potknął się i gdyby nie barierka leżał by jak długi. Wybuchnełam głośnym śmiechem.
- chodź już niedaleko- wybełkotałam do loczka. Nagle przede mna zmaterializował się Zayn. Pociągnął mnie za ramię tak, że trzymamy przeze mnie Styles upadł na ziemię.
-mówiłem coś. czy do ciebie nic nie dociera?!- wrzasnął na mnie Zayn.
-ja też coś mówiłam-wybełkotałam.
- wracamy do domu. Chodź-pociągnął mnie za rękę w stronę schodów.
-nigdzie nie idę. zostaw mnie. Zostaje-czułam się jakby ktoś chlusnął mnie zimną woda. Jakbym nagle otrzeźwiała.
-nie ma opcji. Idziemy-krzyknął.
-nie idę- wrzasnęłam. Byłam wściekła.
-idziesz- powiedział. Cofnełam się w stronę stolika.
- co jest z tobą? Nie umiesz się bawić? -krzyknęłam.
-a z tobą? od kiedy z ciebie taka alkoholiczka?życie niczego cie nie nauczyło?- wrzasnął zanim zdążył pomyśleć. Czas jakby się zatrzymał. Spojrzałam mu w oczy. Przesadził i wiedział o tym. Dobrze wiedział, że mój ojciec był alkoholikiem i cierpiałam przez niego w dzieciństwie. Uderzyłam go w twarz z całej siły. Dziewczyny pisneły, a chłopcy wstrzymali oddech. Mulat złapał się za obolały policzek. W jego oczach widziałam skruche już chciał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam.
- nienawidzę cię-wrzasnęłam z łzami w oczach. Zdiełam szpilki i najszybciej jak potrafiłam skierowałam się w stronę wyjścia. Wybiegłam przed klub i wysiadłam do pierwszej z brzegu taksówki. Musiałam od tego wszystkiego odpocząć. Gdy tylko dotarłam fo domu szybko pobiegłam się spakować. Zdecydowałam wyjechać na kilka dni. Kiedy wszystko było już gotowe podeszłam do laptopa i zabukowałam bilety na lot do Polski. Wróciło do mnie mgliste wspomnienie wakacji nad tamtym morzem. Pierwsze od rozwodu rodziców. Cisza spokój szum wody i brak jakichkolwiek ludzi. To było miejsce którego mi trzeba. Ustawiłam budzik na 5 rano i poszłam spać.
Obudziłam się ledwo żywa, a w dodatku ze strasznym kacem, ale szybko zwlekłam się z łóżka. Ubrałam się i ogarnęłam potem wypiłam kawę i wzięłam leki. Spokowałam ostatnie rzeczy do walizki, a do lodówki przyczepiłam kartkę dla Zayn'a. Wiedziałam, że wejdzie tu jeżeli mu nie otworze.
Wrócę trzy dni przed ślubem.
Zamknęłam drzwi do domu i zeszłam spokojnie po schodach. Dla bezpieczeństwa na głowę założyłam kaptur. Od jakiegoś czasu wokół mojego domu kręcą się paparazzi. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę lotniska. Po przyjeździe załatwiłam wszystkie potrzebne sprawy i usiadłam na ławeczkach i czekając na swój lot. Postanowiłam zadzwonić do Patricka. Ktoś musiał wiedzieć, że wyjeżdżam.
-halo? (T.i)-usłuszałam jego zaspany głos.
-cześć - powiedziałam- przepraszam, że tak wcześnie dzwonie, ale pamiętałam, że masz nocny dyżur.
-nie przepraszaj-powiedział łagodnie- coś się stało?
-nie, nic się nie stało. Dzwonie, bo chciałam komuś powiedzieć, że wyjeżdżam na.... parę dni.
-jesteś pewna, że to dobry pomysł?-zapytał tylko.
-nie wiem, ale nie wytrzymam już tutaj. Między mną, a Zayn'em jest coraz gorzej. Wczoraj wyszliśmy całą paczką do klubu to wściekł się z to, że się upiłam.-wyżaliłam się.
- on się o ciebie poprostu martwi-westchnął-jesteś jego najlepszą przyjaciółką.
-myślę, że już nie-powiedziałam-wczoraj powiedziałam mu, że go nienawidzę bo porównał mnie do mojego ojca alkoholika.
- przyjaciel zawsze będzie przyjacielem-powiedział- a gdzie w ogóle jedziesz?
- do Polski nad morze. Na samej granicy z Rosją.
-uważaj na siebie -poprosił.
-jasne-westchnęłam kiedy z głośników zawołano mnie do samolotu- już mnie wołają. Do zobaczenia Patrick.
- do zobaczenia papa- pożegnał się. Podeszłam na odprawę. Stewardessa uśmiechnęła się do mnie ciepło co odwzajemniłam żałosnym cieniem uśmiechu. Przeszłam przez rękaw i zajęłam swoje miejsce w samolocie. Rozejrzałam się po maszynie. Nie wyspani rodzice uciszali swoje radosne dzieci. Każde z nich było szczęśliwe chociaż nic specjalnego się nie stało. W moich oczach stanęły łzy. Nigdy nie będe miała dziecka do uciszania. Ani męża do kochania. Oparałam się o fotel i zamknęłam oczy.
-prosimy zapiąć pasy- usłyszałam z głośników. Wykonałam polecenie. Za dwie godziny będę wolna. Chociaż na chwilę. Z tą myślą opuściłam ukochany kraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz